piątek, 30 marca 2012

27 Lipca

tak jesteśmy już z powrotem w Warszawie, droga minęła szybciej niż w stronę morza. całą drogę praktycznie przespałam. w domu byliśmy na około czternastą. wszyscy byli zadowoleni na nasz widok. większość dzieci czekała na opowieści jak to było nad morzem. nasi mieli czym się chwalić, chociaż druga grupa była w górach. podziękowałam kierowcy i udałam się do swojego pokoju gdzie siedziała Mika. siedziała na moim łóżku, czytając moją książkę.
- ale przywitanie. - rzuciłam torbę na ziemie. na mój widok zerwała się na proste nogi.
- no cześć ! - krzyknęła że zapewne wszyscy ją słyszeli. - nie krzycz. - pocałowałam ją w policzek. chwilę potem zorientowała się że dalej ma słuchawki w uszach  które również były moje . spojrzałam na okładkę książki " Buszujący w zbożu. " sięgnęłam po nią. w prawym dolnym rogu była napisana strona " 245 " . spojrzałam na nią zdziwiona. - od kiedy ty książki czytasz ? - i wybuchłam śmiechem. - kobieto, za coś musiałam się złapać . - usiadła obok. mnie.
- czekam na szczegóły. - spojrzała na mnie. - nie ma o czym mówić. - uśmiechnęłam się.
wyszłam z pokoju udając się na dół. weszłam do pokoju gdzie bawiła się Ewcia. od progu krzyczała moje imię, a na sam mój widok powiesiła mi się na szyi. - Agacia ! - krzyczała. pocałowałam ją w policzek siadając obok niej. wypytywała co i jak, co się działo i co robiłam przez całe dwa tygodnie. za każdym pytaniem było następne i kolejne.
- wczoraj pływaliśmy statkiem... - nawet nie dała mi dokończyć - i jak było. ? - pytała z uśmiechem na buźce.
- super było. - sięgnęłam po mały statek. - ale mam coś dla ciebie, no chyba że.. - i już go nie miałam w dłoni. zachwycona prezentem biegała po całym pokoju chwaląc się nim. podbiegła do mnie całując mnie w policzek. - dziękuje. - i znowu jej nie było.
po obiedzie siedziałam z wariatką w pokoju słuchając Grubsona.
- powiedział że chce ze mną zamieszkać. - wyszeptałam. spojrzała na mnie - że jak. - wybuchnęła śmiechem.
-słyszałaś. chce ze mną zamieszkać. ! - podniosłam ton. nic nie odpowiedziała. podeszła do drzwi i z powrotem. - a ty chcesz ? - spojrzała na mnie. wiem że czekała na odpowiedź. naszą a la rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu.
- halo ? .. - jeszcze raz spojrzałam na ekran gdzie widniało ' prywatny. ' 
na samą myśl że to mogła być ona przeszły mnie dreszcze. podeszłam do okna wpatrując się w dal. wsłuchiwałam się w każde wypowiedziane słowo. zakończyłam połączenie, sięgnęłam po katanę i wybiegłam z pokoju. nie zwróciłam nawet uwagi na pytanie Miki.
zbiegłam po schodach jak najszybciej umiałam, minęłam kulejącą Magdę i inne opiekunki. biegłam w stronę parkingu gdzie widziałam z okna Pawła. na mój widok uśmiechnął się od ucha do ucha. stał przy samochodzie z Igorem - psycholog u nas w domu.
czułam że po moich oczach lecą strumyki czarnych łez. - Antek.. - wypowiedziałam. zaprowadził mnie do Heleny, gdzie starałam się wydobyć jakiekolwiek słowo. jednak nic przechodziło mi przez gardło. czułam jego dłoń na swoim ramieniu i co kolejno szept że wszystko będzie dobrze. Helena starała się dodzwonić do mojej matki jednak na marne. podałam jej mój telefon, widziała na wyświetlaczu że rozmawiałam z panią Ireną. nie czekając ani chwili dłużej wykonała do niej połączenie. usiadła na fotelu na przeciwko mnie trzymając słuchawkę przy uchu. przedstawiła się i dodała że chciała by wiedzieć co się stało. po kilku minutach odłożyła telefon patrząc na mnie. - jedź. - powiedziała trzymając moją dłoń. nawet nie zdążyła zaproponować Pawłowi aby pojechał ze mną.

ms.inlove 
napięcie musi być. :*

wtorek, 27 marca 2012

23 Lipca

kolejne kilka dnia atrakcji, i coraz bliżej do wyjazdu do domu. obiecaliśmy po dzisiejszej wyprawie dzieciakom że jutro będzie jeszcze lepiej. cały dzień spędziliśmy na plaży. Magda też była z nami jednak nie ruszała się z ręcznika. wieczorem wyszliśmy tylko pochodzić po mieście. Paweł asekurował Magdę aby było jej jak najlepiej iść. zaliczyliśmy małą budkę z lodami i wróciliśmy do hotelu. późnym wieczorem wyszliśmy z Pawłem pochodzić po plaży. zamieniliśmy tylko kilka zdań w windzie i nic więcej. chodziliśmy brzegiem plaży czując lekkie fale odbijające się od naszych nóg. poczułam jego dłoń dotykającej mojej raz na jakiś czas. spojrzałam na niego posyłając lekki uśmiech. poczułam jego dłoń obejmującą moją talię. - obrażalska. - szepnął mi do ucha. nie zwróciłam na jego uwagę i szłam dalej. szliśmy dobre pół godziny. morze wyglądało jeszcze lepiej niż w ciągu dnia. lekkie fale obijały piasek. siedzieliśmy na piasku niedaleko brzegu, wpatrzona byłam w jego ciemne tęczówki. jednak nie myślałam o nim, tylko o Antku. byłam sama zła na siebie, że ja spędzam tu super dwa tygodnie nad morzem gdzie on nigdzie nie był. gdzie chciał by pojechać na pewno.  a tymczasem śpi za pewnie w towarzystwie meneli i mojej matki. - muszę znaleźć tanie mieszkanie. - wyszeptałam. podniosłam kolana aż do brody patrząc w przestrzeń. - miałaś zamieszkać z Antkiem u mnie.. - popatrzyłam na niego. nie wiedziałam czy aby tego na pewno chce. całe życie zależna od kogoś, jak nie od matki, to teraz od Heleny i teraz od niego. - chcesz utrzymywać mnie i mojego małego brata. - spytałam. na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - tak. - wyszeptał. - chce utrzymywać ciebie i twojego brata. - pocałował lekko moje usta. - znajdziesz pracę, będziesz zarabiać. wszystko będzie tak jak tego chcesz. nie będę ingerować w twoje plany, zrobisz co będziesz chciała. jednak chce uczestniczyć w życiu twojego brata i twoim. - nic nie odpowiedziałam, parłam swoją głowę o jego ramie. zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie jak to będzie za parę lat. wiedziałam co chce robić, chociaż nie ja jestem teraz najważniejsza tylko mój największy skarb na świecie.
- tak, oczywiście. - odpowiadał kolejno. - no tak za trzy dni. - i następnie kiwał głową. po piętnastu minutach odłożył telefon na łózko. obie byłyśmy wpatrzone w Pawła. - dzwoniła aby zapytać co i jak. - uśmiechnął się - przypomniała że za trzy dni jedziemy z powrotem i tak dalej. - usiadł obok mnie. - była u Antka, wszystko dobrze. - uśmiechnął się. - ta wasza sąsiadka się jak na razie nim opiekuję. - patrzył mi w oczy. - a ma ... ? - nie przeszło mi to słowo przez gardło. - nie było jej w domu. od kilku dni jej nie ma. - wstałam udałam się do łazienki. wzięłam szybki prysznic lekko podmalowałam oczy i założyłam na siebie czyste ciuchy. sięgnęłam po torebkę wychodząc z pokoju. - idę na dół. idę zebrać wszystkich. - dodałam. zamknęłam drzwi, odeszłam kawałek i ssunęłąm się po ścianie. czułam jak do oczu napływają mi kolejno łzy. słyszałam tylko dźwięk windy i wibrację telefonu. wstałam otarłam z policzka łzy i zbiegłam po schodach piętro niżej. 
od Olka : zabieram młodego na wesołe miasteczko. baw się dobrze. : *
na samą myśl o tym że ma z kim spędzać czas pojawił się uśmiech na mojej twarzy. pukałam kolejno do pokoi dając znać że idziemy. spotkałam się z Pawłem i Magdą. szłam z dzieciakami które wypytywały gdzie dziś idziemy. spojrzałam na Pawła. ukucnął przed nimi tłumacząc dzisiejsze atrakcje. wyszliśmy z hotelu udając się w głąb miasta. niedaleko od naszego hotelu mieliśmy wynajęty statek którym mieliśmy pływać. przy porcie zapoznaliśmy się z naszym przewodnikiem i weszliśmy na pokład. zajęliśmy miejsca wskazane przez kapitana. wręczył on kilka czapek kapitana statku dzieciakom. każde z osobna z dzieci wsłuchiwało się w opowieści przewodnika na temat starego Gdańska. na pokładzie można było również kupić pamiątki z nim związane. zapłaciłam za miniaturkę statku i zapakowałam ją do torebki. poczułam jego oddech na swoim policzku. - ja też coś mam. - wyszeptał. spojrzałam na czapkę kapitana którą trzymał w ręce. - dla Antka oczywiście. - stanął obok mnie płacąc za nią. kiedy wręczał pieniądze pani za ladą widziałam ten szczery uśmiech który uwielbiałam.
do Olka : Oluś. :* dziękuję ci bardzo. ja też mam coś dla ciebie no i dla Antka oczywiście. wracamy za dwa dni. 
wysłałam esemesa, po czym schowałam telefon z powrotem do torebki. szliśmy uliczkami Gdańska trzymając się za ręce nie zwracając uwagi na nic ani nikogo. 

piątek, 23 marca 2012

19 Lipca

około dziesiątej, zaraz bo śniadaniu zebraliśmy wszystkich przed recepcją. mieliśmy zamiar w kolejny dzień zrobić coś fajnego. w pierwszy dzień jednak pogoda nas nie zadowoliła, było pochmurno i padał deszcz. wyszliśmy tylko na molo i nic więcej. wczoraj, pochodziliśmy po Gdańsku a dziś spędzamy dzień na plaży.
- tam się rozkładamy ! i nie rozchodzimy się nigdzie sami. - mówił stanowczym tonem patrząc na każdego z osobna. wszyscy zgodnie odpowiadali. chwilę potem rozłożyliśmy się za dzieciakami. Magda, Paweł i ja. dzięki temu że byliśmy za nimi mieliśmy każdego z osobna na oku. wszyscy szybko się rozebrali i pobiegli w stronę morza. większość z nich była tu po raz pierwsza wraz ze mną. leżałam na ręczniku obserwując ich z daleka. widziałam zadowoloną mordkę Pawła jak wygłupia się z dziećmi, a no i za nim stojącą Madzię która unikała jakiejkolwiek kropli wody powyżej jej pasa. pindrzyła się dziś z rana z dobre pół godziny. niedaleko nas zaczęła rozkładać się młodzież, gdzieś w moim wieku. Kilku chłopaków i dwie dziewczyny. - gracie ? - widziałam jego zielono boskie tęczówki które patrzyły na mnie. kiwnęłam głowa i wstałam z miejsca, dołączył do nas Paweł z koleżanka i zaczeliśmy gra w siatkowe. Paweł, ja dwie nowe dziewczyny i Marcin, jak zdążyłam się zorientować byli z nami w drużynie. Magda była w przeciwnej na jej nie szczeście. kilka razy była sfaulowana przez Marcina a nawet Pawła. - wstawaj!- dobiegał głos zza mnie zaraz po tym jak po raz kolejny leżała na piasku. - nie gram.. - strzeliła focha i wróciła na miejsce. dziwnie odchodziła w przeciwną stronę. patrzyłam na nią jak kuleję na prawą nogę. my cala reszta kontynuowaliśmy dalej grę. po godzinnej grze wróciliśmy na ręczniki, a po Magdzie nie było śladu. zabrała swoje rzeczy i poszła. wypytaliśmy chłopaków którzy siedzieli zaraz obok oglądając naszą grę, powiedzieli że widzieli jak się spakowała i poszła w stronę hotelu. - niech idzie. -powiedział obejmując w mnie w pasie. uśmiechnęłam się tylko do niego zsuwając jego dłoń z mojego biodra. usiadłam obok dziewczyn wiążąc włosy. spoglądałam na Pawła kątem oka co jakiś czas.
do czternastej byliśmy na plaży, wróciliśmy do hotelu. przecież musiałam dotrzymać obietnicy. na szesnastą gdy wróciliśmy do pokoju z Pawłem, Magda leżała na łóżku z bardzo bolącą nogą. zostawiłam swoją torbę na łóżku. podeszłam do niej zadając jej pytania typu - co ci jest ? - na żadne nie radziła odpowiedzieć. - to twoja wina ! - krzyknęła - to ty mnie non stop faulowałeś i masz. ! -  wskazała palcem na swoją stopę. dotknął jej stopy kiedy ona wierzgała nią na wszystkie strony. - pokaż. - powiedział trzymając ją w jednym miejscu. - nie  jest złamana, tylko skręcona. - powiedział. usiadła patrząc na niego jak wryta. - to załatwiłeś mi dobre kilka dni siedzenia w hotelu. - podniosła ton. siedziałam na swoim łóżku nic nie mówiąc. sięgnęłam po czyste ciuchy udając się do łazienki. wzięłam prysznic i byłam gotowa do zejścia na obiad. - przyniosę ci na górę. - mówiłam do niej. lekko się uśmiechnęła. wyszłam z torebką w ręce. - od kiedy ty taka miła dla niej. - pytał. - od zawsze.. - zbiegłam po schodach na dół. wszyscy siedzieli już na stołówce. podeszłam do lady zamawiając jedno danie dla Magdy jednak na wynos. bez żadnego problemu jedna z kucharek się zgodziła. zjadłam i szybkim krokiem zaniosłam obiad koleżance. usiadłam na jej łóżku, podając jej obiad. - dzięki. - powiedziała z uśmiechem. - nie ma za co. - udałam się w stronę drzwi. - nie rób mu tego. - po jej słowach odwróciłam się w jej stronę. - co ? - spojrzałam zmieszana. - jesteś dla niego wszystkim, nie zepsuj tego. - wyszłam nie zwracając uwagi na jej słowa.

ms.inlove 
i jak ? : )   



sobota, 10 marca 2012

16 Lipca

wyjechaliśmy około ósmej. nadal powtarzam sobie słowa Miki w głowie " olej palanta " i ten jej banan na twarzy. droga nad morze ciągnęła się jak szlak. jechaliśmy i jechaliśmy. na późny wieczór dopiero byliśmy na miejscu. całą drogę przegadałam z kierowcą, pytał czy wiem co będziemy tam robić. za każdym razem podkreślałam że nie wiem, jadę jako pomocnik. opowiadał mi o tym jak zwiedzał świat, jak jeździł za młodu do Grecji, Francji czy Anglii autokarem. - pięknie. - powiedział patrząc na mnie. siedziałam na fotelu obok rozmyślając nad tym jak to będzie. co jakiś czas słyszałam śmiech Magdy dobiegający zaraz za mną, i co jakiś czas esemes od Miki. wypisywała głupoty jak to ona. - ja już nie mogę, nie ma cie zaledwie trzy godziny a mnie już coś trafia ! jak ty dałaś rade tu bez mnie. - i do tego mój nie ogarniony śmiech. w połowie drogi wyciągnęłam książkę która pochłonęła mnie jak nigdy dotąd. na około dziewiętnastą byliśmy w Gdańsku. przed hotelem wypakowaliśmy wszystko z autokaru. dzieciaki posprzątały po sobie - wszystkie papierki i w ogóle z tyłu autobusu. kierowca poinformował mnie żebym zadzwoniła do niego dwa dni przed wyjazdem. zgodziłam się i pożegnałam wchodząc do hotelu. jako trójka opiekunów, byliśmy wyznaczeni do mieszkania w jednym pokoju. reszta miała dobrać się w pary i odebrać klucz od recepcjonistki. przed dwudziestą pierwsza przeszłam się po wszystkich pokojach sprawdzając czy wszyscy już są w łózkach. od niechcenia wróciłam do pokoju siadając na łóżku. wypakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. poukładałam je w komodzie obok okna. resztę ułożyłam na stoliku obok łóżka. do kontaktu podłączyłam ładowarkę. udałam się do łazienki. wzięłam szybki prysznic. włosy zawinęłam w ręcznik wychodząc z łazienki. zaraz obok drzwi stała żmija.. -można ? - syknęła wchodząc do łazienki. zamknęłam za nią drzwi siadając na łóżku. rozczesałam swoje długie blond włosy. siedziałam tyłem do niego. niestety jego łóżko było kilkanaście centymetrów do mojego. położyłam się trzymając książkę w rękach. sięgnęłam jeszcze tylko po słuchawki i telefon. przez ten cały czas czułam jego wzrok na sobie. widziałam jak obserwował każdy mój ruch. kiedy piękna wyszła z łazienki, nawet nie zwrócił na nią uwagi. usiadła na jego łóżku zaczynając rozmowę. widziałam cała scenę. aż na mojej twarzy pojawił się uśmiech. w słuchawkach słyszałam nieziemski głos chady. przekręciłam kartkę czując wibrację. na ekranie pojawiło się  " Olesław. :* " zawsze tak na niego mówiłam. odebrałam telefon bez wahania.
- jutro 17, park - chwilę potem cmoknął do telefonu.
- kolego, ja jestem w Gdańsku. - zaśmiałam się. jego nie ogarniony szok i chwilowa załamka.
- to z kim  ja mam pogadać ! - wydarł się do telefonu. - wracam za dwa tygodnie, no i potem na Pragę za tydzień. misiek pogadamy. - rozłączając się cmoknęłam do telefonu.

ms.inlove  

piątek, 9 marca 2012

14 Lipca

tamtego dnia wieczorem pokłóciliśmy się o Olka. Paweł chciał zrobić mi niespodziankę, pobyć ze mną trochę czasu i w ogóle. jednak widział mnie z Olkiem siedzących na ławce. po tym jak pocałowałam Olka w policzek wrócił się do domu, i wieczorem po kolacji zrobił mi wielką awanturę. nadal przed oczami mam jego wyraz twarzy jak krzyczał na mnie. nadal czuje ten ból jak mocno przycisnął mnie o ścianę kiedy mówiłam że Olek to tylko kolega - jak zwykle wie swoje. nie odzywamy się w ogóle, znaczy to ja się do niego nie odzywam. już nie raz starał się coś do mnie zagadać kiedy ja odchodziłam w drugą stronę traktując go jak powietrze. żałuję że uderzyłam go w twarz po tym jak powiedział " zapewne z nim sypiasz. ! - chwilę potem wypowiedział słowo przepraszam ze sto razy. wróciłam na łóżko wskazując palcem na drzwi. zaraz po tym słyszałam jak odjechał z parkingu z piskiem opon. trzymałam kolana pod brodą - palant ! - powtarzałam kolejno.
rano zeszłam na śniadanie tak jak zwykle usiadłam z dziewczynami zaraz obok okna. na parkingu szukałam samochodu Pawła jednak po nim nie było ani śladu. szybko zjadłam śniadanie i poszłam biegać. jak wróciłam udałam się do Heleny. rozmawiałam z nią chyba z godzinę,  na temat tego jak mogła bym dorobić tutaj zanim wyjdę. zaproponowała mi wyjazd na dwa tygodnie z dzieciakami nad morze. bez wahania się zgodziłam. - a kto jedzie z opiekunów ? - pytałam zaglądając jej w zeszyt. - Paweł... - spojrzała na mnie - no i Magda. - spojrzała z powrotem do zeszytu wpisując mnie jako pomocnika. - jedziecie już za dwa dni. - uśmiechnęła się. zaraz po tym jak wyszłam od niej natknęłam się na Pawła. ominęłam go wielkim łukiem idąc dalej. - cześć. - powiedział kiedy postawiłam kolejny krok. w myślach przeklinałam go od najgorszych. jednak odwróciłam się. stałam patrząc na niego. - cześć. - syknęłam. - jadę z tobą.. sorry z wami w nad morze. - wiedział o czym mówię. oboje wiedzieliśmy że Madzia się w nim skrycie podkochuje, gdzie on to ona. podszedł do mnie bliżej - cieszę się z jej obecności.- szepnął mi do ucha odchodząc.
czekałam aż zniknie za wielkimi drzwiami, wtedy pobiegłam do siebie do pokoju kładąc się od razu na łóżko. chciałam żeby już wróciła. zaglądnęłam do telefonu która godzina, 16:22. - powinna być wieczorem. - mówiłam. Mika, dziewczyna która mieszkała ze mną w pokoju, znamy się od samego początku. wychodzimy w tym samym czasie, ona również pochodzi z Pragi. chciałam móc się do niej przytulić i powiedzieć wszystko. jako jedyna z domu wiedziała o Pawle, jako jedyna umiała mnie wysłuchać jako jedyna mnie rozumiała.
Mika też trafiła do domu dziecka jako zbuntowane młode dziecko. za dużo widziała jak była mała, nigdy się nie lubiłyśmy aż do czasu kiedy przymusowo Helena połączyła nas razem, abyśmy mieszkały w jednym pokoju. szczerze to Mika nie ma gdzie wracać. rodzina się na nią wypięła, rodzice nie żyją. nie ma nikogo. obiecałyśmy sobie trzymać się razem jak najdłużej się da. więc chyba jakoś damy sobie radę.
moje rozmyślenia przerwał pisk dziewczyny na mój widok. od niechcenia wstałam z łóżka podchodząc do niej. powiesiłam się na jej szyi. - mała co jest. - mówiła głaskając mnie po głowie.

ms.inlove  


czwartek, 8 marca 2012

12 Lipca

zaraz po śniadaniu Helena wezwała mnie do swojego pokoju. obiecałam że zaraz przyjdę tylko odprowadzę Ewelinę. zaprowadziłam mała do sali gdzie mogła pobawić się z innymi dziećmi, obiecałam jej że za niedługo do niej przyjdę. weszłam do gabinetu Heleny gdzie na mnie czekali już Paweł z Magdą. na sam jego widok przeszedł mnie dreszcz. Helena zadawała dużo pytań dotyczących mnie, Antka, matki czy nawet tego jak dam sobie rade w " domu ". zdziwiło mnie jedno, jak poprosiła Pawła wraz z Magdą aby opuścili pokój.
- pewna jesteś że chcesz wrócić do domu ? - patrzyłam jej prosto w oczy.
- tak, chce. już dawno powinnam tam być. Antek nie może się doczekać aż wrócę. - czekałam na jej pytanie, o pracę czy skąd wezmę pieniądze. - dam radę. - powiedziałam wstając z miejsca.
- chcesz mi coś jeszcze powiedzieć ? - pytała. odwróciłam się do niej twarzą puszczając klamkę od drzwi. - nic bo niby co ? - opuściłam pokój udając się do siebie. wzięłam kurtkę i torebkę do której zapakowałam książkę. zeszłam piętro niżej prosząc Magdę aby pozwoliła Ewelinie wyjść ze mną. - spoko, tylko nie długo. - uśmiechnęła się. chwilę potem szłyśmy z Eweliną w stronę parku. dziewczyna z zachwytem opowiadała mi jakąś historię, jednak z niej tylko pamiętam jedno może dwa zdania. udałyśmy się do parku niedaleko, Ewcia udała się po kolei na wszystkie atrakcje placu zabaw kiedy ja zajęłam miejsce na ławce w cieniu. co jakiś czas spoglądałam w stronę niuni, szukałam jej wzrokiem. - jest - myślałam kiedy ją w końcu dostrzegłam. - co czytasz ? - usłyszałam nieznajomy głos. spojrzałam w górę przysłaniając oczy ręka. - Olek ! - krzyknęłam. chwilę potem siedzieliśmy wspólnie na ławce rozmawiając. - opowiadaj.. - powiedziałam czekając na szczegóły. - Praga, jak Praga. taka jak była taka jest. - oparłam się zamykając książkę. - a jak Antek ? - zaszkliły mi się oczy na samą myśl o nim. - dobrze. - uśmiechnął się - śpi u pani Irenki od kilku dni. - spojrzał mi prosto w oczy - jak wrócisz wszystko się zmieni. zobaczysz. - zawsze wiedział jak podnieść mnie na duchu - mam nadzieje. - chwilę potem nasze ciała się złączyły. siedzieliśmy przytuleni przez jakiś czas. opowiedziałam Olkowi o dzisiejszej porannej rozmowie z działem.. powiedział żebym zrobiła co chce. sięgnęłam po małą kartkę i długopis z torebki.


Antek ! : ) mój kochany, niedługo się widzimy, obiecuję :* za dwa może trzy tygodnie będę w domciu razem z tobą. Tylko nie zamęcz nam pani Irenki, co byśmy bez niej zrobili. Kocham cię bardzo skarbie mój. Niedługo się widzimy, Agacia ♥. 

zgięłam kartkę w pół dając ją Olkowi. - przekaż małemu. - uśmiechnęłam się całując go w polik. zawołałam Ewelinę wracając w stronę przystanku. - dzięki. - powiedziałam odchodząc. Olek, jeden z mieszkańców naszej kamienicy na Pradze. zawsze mogę na niego liczyć nie ma znaczenia o co chodzi. chociaż że się nie przyznał wiedziałam że pomaga pani Irenie finansowo. w końcu utrzymywać trójkę osób to nie taka łatwa sprawa. ona sama starsza kobieta mój brat i jeszcze do tego jej chory mąż. wsiadłyśmy z Eweliną do autobusu udając się do domu. ja wyciągnęłam swoją książkę kiedy maluch zapatrzył się w okno podziwiając nie znaną jej jeszcze Warszawę. kiedy przekroczyła próg od razu pobiegła do swoich kolegów i koleżanek. 
po obiedzie ja udałam się do pokoju. leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. zastanawiało mnie pytanie Heleny, - chcesz mi coś jeszcze powiedzieć ? - powtarzałam je sobie kolejno w głowie, odtwarzając całą rozmowę, kiedy do pokoju wszedł Paweł trzaskając drzwiami. - tobie co.. - usiadłam po turecku na łóżku czekając aż coś z siebie wydusi. - Paweł ! - podniosłam ton. patrzył na mnie, widziałam złość w jego oczach. - Olek tak, kolega ? - tylko tyle z siebie wydusił. 


ms.inlove 
tylko się nie przyzwyczajać że są codziennie bo nie będzie tak :*


środa, 7 marca 2012

11 Lipca

- nie jadę na żaden obóz - siedziałam w pokoju z dziewczynami. - czemu, fajnie będzie. - od dobrej godziny namawiały mnie na wspólny wyjazd oczywiście organizowany przez panią Magdę. - nie i koniec. - wyszłam z pokoju na widok Pawła. - boże zamęczą mnie. - sięgnęłam po jego dłoń. - wież że nie możemy. - staliśmy twarzą w twarz. - mam prawie osiemnaście lat. - uśmiechnęłam się. - wiem, a dokładnie to za parę dni. - odwzajemnił uśmiech. - ale to mi nie wolno, wiesz co by było jak by Helena się dowiedziała ! - szliśmy dalej w głąb korytarza. Helena to dyrektorka naszego domu, jest matką, babcią i ciocią w jednym. Paweł odprowadził mnie do pokoju gdzie moja mała zawsze siedziała. - Agacia ! .. - krzyczała na mój widok. - do potem. - powiedział wychodząc z pokoju. - chodź moja ty. - pocałowałam ją w czoło idąc w głąb sali. siedziałyśmy przy małym niebieskim stoliczku rysując kwiatki, słoneczko i małe luziki. z zachwytem opowiadała mi jak fajnie było na obozie z którego niedawno wróciła. - to super kochanie. - powiedziałam uśmiechając się. przed piętnastą udałyśmy się do stołówki, na obiad. zabrałam mała ze sobą. posadziłam ją między dziećmi w jej wieku udając się do moich. - przyjdziesz wieczorem do mnie ? - patrzyła na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami. - będę po siódmej, jak zawsze. - pogłaskałam ją tylko po głowie odchodząc. usiadłam z moimi dziewczynami jedząc obiad. przed osiemnastą siedziałam w pokoju z Karoliną. rozmawiałyśmy na temat mojego powrotu do domu. - na pewno chcesz tam wracać. - po raz kolejny w przeciągu kilkunastu minut zadała mi to samo pytanie. - tak chce. nie mogę zostawić Antka. zapewne matka ma go daleko gdzieś. - sięgnęłam po jego zdjęcia. - patrz jakie to cudne dziecko. - podałam jej jedno ze zdjęć. - wiem.. ale jak ty chcesz dać sobie z nim sama radę, nie masz kasy. nie masz mieszkania. bo przecież nie chcesz wrócić do meliny do matki. możesz zostać tu przynajmniej do dwudziestki, i wtedy dasz sobie jakoś radę. - za każdym razem powtarzał się ten sam schemat, ona mi coś tłumaczy a ja udaję że słucham. - ja to wiem, ale nie chce tak. jak na razie mam odłożone trochę kasy, zapewne pani Irena nasza sąsiadka mi pomoże, albo nawet poproszę Magdę czy Helenę czy nie mogę czegoś robić aby dorobić. na pewno się coś da wymyślić. - nie mogłam jej powiedzieć prawdy, wiedziałam że jak jej coś powiem to chlapnie przypadkiem dalej to co wie. sięgnęłam po książkę i wyszłyśmy obie z pokoju. - dam sobie radę, dobrze o tym wiesz. - odprowadziłam Karolinę do jej pokoju udając się do Ewelinki.
- śpij kochanie, - pocałowałam ją w policzek przykrywając kołderką. - Aguś.. - słyszałam jej wołanie. - będziesz rano jak się obudzę ? - standardowe pytanie. - tak kochanie. - poprawiłam jej misia wychodząc z pokoju.
sięgnęłam po swój zeszyt wyklejony zdjęciami z wszystkimi. otworzyłam pisząc dzisiejszą datę i godzinę.
11Lipca.
dokładne dwa tygodnie. dwa tygodnie i wrócę do domu. na moja Pragę, na moje osiedle. nie mogę się doczekać tego momentu aż pożegnam się tu ze wszystkimi i opuszczę " Dom dziecka." wiem jak to brzmi, ale jednak chyba wolę mieszkać w melinie z matką niż tu i być pilnowaną na każdym kroku. 

około dziesiątej zawsze do mnie przychodził Paweł, spojrzałam na stojący na stoliku obok zegarek który wskazywał parę minut przed jedenastą. sięgnęłam po telefon pisząc do niego esemesa.
do Pawła : no to chyba dobranoc. :*

ms.inlove 
i oto jest drugie opowiadanie, oj będzie się działo :* 
na dniach powinna się pojawić list z bohaterami.

Prolog.

20 Września. 
siedzę w swojej ulubionej kawiarence i zastanawiam się co dalej, co dalej z moim życiem z moimi planami na przyszłość. co ja mam w ogóle ze sobą zrobić, kiedy wszystko w jednym momencie spadło mi na głowę. szok dosłownie. nic.. chyba żyje się dalej. mam nadzieje że wszystko się wreszcie ułoży, nie mogę się doczekać momentu kiedy obudzę się rano zobaczę jego leżącego obok siebie i będę miała poczucie że wszystko jest dobrze, że już tak zostanie na zawsze bez względu na nic. kompletnie. 


Agata, lat 18. młoda dziewczyna już od samego początku samodzielnego życia z problemami na głowie. chociaż kiedy ich nie było, od śmierci ojca nic nie szło po jej myśli. od dziesięciu lat wychowywała się w domu dziecka. czemu, dobre pytanie ale jedyna osoba która powinna znać odpowiedź na to pytanie to nikt inny jak jej matka. to dzięki niej chociaż może przez nią, tak to jej wina że Agata wychowywała się między obcymi i nie widziała się ze swoim bratem Antkiem przez kilka dobrych lat.  

poniedziałek, 5 marca 2012

yeah, you were my favourite reason to loose sleep

tsssa.. koniec jednego a może i tylko jedynego z " opowiadań " które napisałam. nie obiecuję że będę kontynuować, bo nie wiem jak to będzie. szkoła i wgl ale się postaram. już nie długo, być może w ten week-end dodam chociaż prolog nowego - chociaż nie obiecuję.


jak widać kolejne opowiadanie o szczęśliwej miłości,
 fałszywych przyjaźniach i wspaniałych rodzinach.. 
bla bla bla..
 wolę pisać o tym niż o czymś innym. 
wolę pisać o szczęśliwie zakochanych dziewczynach,
 niż o załamanych popadających w depresję.  

a co wy na to jak bym od czasu do czasu wrzuciła tu coś od siebie, 
coś innego niż rozdział za rozdziałem. 
taka mała odskocznia .

ms.inlove  
jeśli macie jakieś pomysły, np. jakieś wątki czy coś to pisać na gadu. 32888960 : )



niedziela, 4 marca 2012

XIX


dla tych którzy stracili wiarę. 


no i co ? już po wakacjach. za dokładnie trzy i pół tygodnia wracamy do szkoły, do tego szaro burego miejsca gdzie nikomu nic się nie chce. wiem że po kilku pierwszych dniach wszyscy w koło będą narzekać że chcą już wakacje albo chociaż nawet ferie. teraz powiem że ja na pewno nie chociaż to kłamstwo. za kilka tygodni studniówka a potem matura, hura ! haha, zapewne nie z takimi owacjami będzie się cieszyć. te wakacje zaliczam do najlepszych, nigdy nie powiedziała bym że tak właśnie się potoczą. jestem z chłopakiem który podobał mi się od samego początku chociaż uważałam go za jakiegoś dziwaka, Bartek znalazł prawdziwą miłość swojego życia. Laura.. nie, nie będę tej notki psuć. :) z tego co słyszałam to niby się przeprowadza z ojcem. gdzie, po co czy nawet za ile, tego to nie wiem. wczoraj coś Bartek powiedział między jednym zdaniem a drugim. dziś poniedziałek kolejny który lubię - do czasu. mam listę rzeczy których muszę DZIŚ wykonać. niestety zaopatrzenie się w książki jest na miejscu pierwszym jednak chyba następnych kilka zmienię na spotkanie z ukochanym. dziś wieczorem impreza, kolejna z rzędu. za parę dni moje siedemnaste urodziny a dokładnie to siódmego września. o łał.. nie lubię urodzin. dziwne nie ? czemu.. hmmm szczerze sama to nie wiem. chociaż jeden z takich a la  powodów z mojego punktu widzenia jest taki że w ten dla nas niby ważny dzień jakim są nasze urodziny nikt nie jest szczery a w szczególności osoby z którymi się nie ma dobrych stosunków na co dzień. teraz tylko czekać na stos postów na tablicy na fejsbuku z tymi życzeniami wyssanymi z palca.  
miałam miłą przyjemność poznać mamę Dawida kilka dni po tym jak on poznał moich rodziców. bardzo się polubiłyśmy. wypytywała jak w szkole i co robiliśmy na wakacjach bo za nic w świecie Dawid nie chce jej nic powiedzieć. mama Błażeja czuję się o niebo lepiej. już jest z nią wszystko dobrze. chodzi do pracy i jest bardzo częstym gościem w naszym domu, chociaż od zawsze była u nas mile widziana. Łukasz chyba zakończył z byciem typem faceta który bajeruje kilka lasek na raz i myśli że może mieć każdą. ostatnio coś mi wspomniał że chciał by mieć kogoś na kim może polegać. po tych słowach dostał w łeb bo przecież od czego ma się przyjaciół. - jednak go rozumiem, od kiedy jest Dawid dużo rzeczy się zmieniło. czasem zastanawiam się czemu Laura nagadała kilka nie dorzecznych zdań Dawidowi, następnie nad moją głową zapala się lampka która przypomina mi że to on się jej też podobał a to ja udawałam niedostępną. czasem mama pyta co tam u niej słychać i wspomina że dawno jej u nas nie było. mi średnio brakuje jej obecności. przecież zawsze otaczały mnie jeszcze inne osoby. nie to że nie zwracałam nią uwagi czy coś. ja byłam tam kiedy ona mnie potrzebowała i vice versa ale widzę że do czasu. nie zapomnę tego jak obiecaliśmy sobie całą czwórką że żaden chłopak czy dziewczyna nie zniszczy naszej przyjaźni -  a jednak. 
już planujemy kolejne wakacje z Dawidem, tym razem gdzieś dalej. mamy zamiar wybić z Polski, jednak zapewne nie sami. stwierdziliśmy że byśmy się zbytnio sami nudzili. mamy zamiar zabrać resztę naszej ekipy z Łeby wliczając Agatę. 
wydaje mi się że te wakacje co rodzice spędzili sami z daleka od swoich wspaniałych dzieci, ich zbliżyły do siebie. tato zmienił całkiem stosunek do nas. już na starcie po tym jak wróciliśmy z bratem oświadczył nam że odstawia pracę na drugi plan i chcę spędzić z nami więcej czasu niż dotąd. jak on to ujął .. " zanim wyfruniecie mi z domu.. " obiecaliśmy sobie że częściej będziemy robić coś razem, że częściej będziemy widywać babcie i dziadków za miastem. - szczerze to nie mogę się doczekać. chociaż teraz w tacie się obudziła nowa pasja. zakupili z mamą psa. - tak jak też dalej tego nie mogę pojąć. ślicznego wilczura niemieckiego. jest po prostu boski. nasz malutki Hanas jest na razie z niego mała kuleczka ale zapewne z czasem urośnie w mgnieniu oka.
dobra kochani kończę, może niedługo tu wpadnę. a może i nie. zobaczymy jak to się potoczy. 

pod: Zocha.

- kochanie idziemy ? - usiadł na moim łóżku. - jasne. - odparłam sięgając po leżącą na fotelu torbę. wyszliśmy z domu udając się w stronę centrum. z kieszeni wyciągnęłam listę. - to co księgarnia ? - pocałował mnie. - potem. - złożyłam kartkę trzymając jego rękę. szliśmy przed siebie. jeszcze tylko szepnęłam w jego ucho - kocham cię. - dalszy kawałek drogi szliśmy objęci. 
uwielbiam takie właśnie o to dni. po długich zakupach wróciliśmy do domu. nadal nie mogę zdzierżyć że miała bym zapłacić po nad trzysta coś złotych za książki w księgarni. skończyło się na tym że odwiedziliśmy antykwariat, tam jednak zostawiłam tylko około czterdziestu złotych no może trochę mniej, do zakupienia zostały mi jeszcze tylko zeszyty i witaj szkoło. na zegarku jest 21:56 a my leżymy w moim łóżku. Agata z Bartkiem i resztą chłopaków wybyli na imprezę. nasza dwójka bardzo zmęczona po zakupach woli poleżeć. - mogę tak leżeć z tobą do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. - wtuliłam się w niego.

ms.inlove  
i jest  oto ostatni rozdział. jakie wrażenia.
tak tak wiem .. czemu już kończę i wgl.. szczerze to nie mam dalej pomysłu jak to napisać dalej, jak to dalej ciągnąć, nie ma najmniejszego sensu. tak jak napisałam w poprzedniej notce. już prolog i rozdział  pierwszy do kolejnego opowiadania napisany. więc niedługo się pojawią.



sobota, 3 marca 2012

XVIII

- czekaj, jak to ? - biegliśmy uliczkami w naszym parku. - dokładnie tak. dziś ma się wyprowadzić. ma jechać z powrotem do rodziców czy coś. nie wiem, mnie już to nie dotyczy. - pojawił się szczery uśmiech na jego twarzy. zadyszana usiadłam na ławce, - to dobrze. - klepnęłam go po ramieniu. - zaprosiłem dziś do nas Agatę, może ty zaprosisz Dawida ? - na samą myśl o nim, coś mi się w środku robiło. - nie wiem czy ma czas. - warknęłam. - zadzwoń, zapytaj. - podał mi swój telefon. - potem. - biegłam dalej. na czternastą byłam umówiona z Błażejem u niego w domu. szybko po porannym bieganiu wpadłam do łazienki. szybki prysznic, coś na ząb i gotowa do wyjścia. przez drogę do Błażeja myślałam nad tym co mówił Bartek. dla niego to takie proste, on zawsze był taki. wszystko już na teraz ma być zrobione i koniec. jednak to nie ja. ja muszę przemyśleć i przeczekać. chociaż czasem to dąży do większych problemów.
- no i to cała historia.. - wstał zaraz po tym jak skończyłam mu wszystko tłumaczyć. - nie rozumiem ich. - chodził po pokoju tam i z powrotem. - nie rozumiem jak mogli tak pomyśleć. kurwa ! - krzyknął - uspokój się. ! -  podniosłam ton. podeszłam do niego - rozumiem podejście Dawida, ale że Laura przecież wie jakie mamy stosunki całą czwórką. - przytulił mnie do siebie. - zadzwoń do niego. wyjaśnijcie sobie wszystko. - patrzyłam mu prosto w oczy. widziałam poczucie winy. - ja nie mam czego wyjaśniać. - usiadłam na fotelu - nie bądź taka. on nie raz do ciebie wyciągał rękę. teraz czas na ciebie. dzwoń. - chwilę potem trzymałam telefon przy uchu słysząc jego głos. - dobra. za pół godziny. - odparłam. chwilę potem się rozłączyłam. rzuciłam telefon na łóżko chowając twarz w rękach. - kurwa, ja go kocham ! - następnie oboje się śmialiśmy z mojego bardzo inteligentnego stwierdzenia. 
z Dawidem umówiłam się w parku na ławce, zaraz obok jeziora. z daleka widziałam że siedzi na ławce. miałam ochotę odwrócić się i w ogóle tam nie iść.
- opanuj się, głupku. kochasz go ! -  moje drugie ja.. 
- cześć. - usiadłam obok niego. - Zośka... - zaczął. nie miałam zamiaru mu przerywać. chciałam wiedzieć co ma do powiedzenia. - nie powinno tak być. powinienem ci bardziej ufać. nie wiem czemu tak pomyślałem że może cię coś łączyć z Błażejem. skarbie przepraszam cię. - patrzył mi prosto w oczy. sięgnął po moją dłoń - kocham cię. - poczułam jakiś element w mojej dłoni. - piękny. - w ręce trzymałam śliczny naszyjnik z małym złotym serduszkiem. odwróciłam się do niego tyłem trzymając w górze włosy. chwile potem naszyjnik objął moją szyję. siedzieliśmy wtuleni w siebie. - brakowało mi ciebie. - wyszeptałam. chwilę potem poczułam jego wargi na swoich. - bądź u mnie na siedemnastą. - powiedziałam wsiadając do autobusu. - będę. - posłał mi buziaka kiedy już siedziałam na miejscu. zaśmiałam się. oparłam głowę o szybę wsłuchując się w tekst piosenki. za dokładne dwadzieścia minut byłam w domu. - chciałam podziękować no i się pożegnać. z tego co widzę to raz na zawsze. - weszłam do domu. - trzymałam otwarte drzwi jak już była dziewczyna Bartka opuszczała nasz dom. - Agata ! - krzyknęłam wchodząc do salonu. - miło cię znowu widzieć. - po pokoju kątem oka szukałam sylwetki Bartka. - siadaj tu. - wskazałam palce miejsce zaraz obok siebie. - opowiadaj. - uśmiechnęłam się. plotkowałyśmy jakąś chwilę do puki aż Bartek wszedł do pokoju. - siostrzyczko posuń się. - popatrzyłam tylko w górę uśmiechając się. - nie. - zaśmiałam się kontynuując rozmowę z Agatą.
- dobra dzieci, chodźcie. - słyszałam wołanie mamy z kuchni. - poczekamy jeszcze chwilę na kogoś ? - oparłam się o drzwi. - jasne. - tato spojrzał na mamę a potem na mnie. - dzięki. - pocałowałam ją w policzek.  wróciłam do salonu, spojrzałam na zegarek. parę minut przed piątą. - zaraz będzie. - krzyknęłam na pytanie mamy. na dźwięk dzwonka pobiegłam do przedpokoju otwierając drzwi. - punktualny. - powiedziałam wpuszczając go do domu. pocałował mnie w policzek udając się w stronę kuchni. mamie wręczył bukiet kwiatów a z tatem się przywitał. - jemy. - powiedziałam wchodząc do salonu. 
wieczorem całą czwórką udaliśmy się na stare garaże, gdzie zawsze przesiadywaliśmy godzinami. nie zwracałam uwagi na Laurę chociaż ona też mnie olewała. siedziałam z Agatą i Dawidem zaraz po tym jak Bartek gdzieś poszedł. nawet nie wiem kiedy Dawid się zmył dołączając do chłopaków. my z Agatą siedziałyśmy na dachu jednego z garaży - fajnie tu. - powiedziała. - stąd widać wszystko. wszystko czego się pragnie. - popatrzyłam się za siebie szukając jej. siedziała na ławce zagadana z długim. - ciekawe.. - szepnęłam popijając piwo. 
ms.inlove 
prolog i początek pierwszego rozdziału 
do kolejnego opowiadania napisany. : ) 






czwartek, 1 marca 2012

XVII


całe dnie spędzałam z Łukaszem, ledwo co rozmawiałam z Laurą czy Dawidem. po wyjeździe Agaty brat całkiem stracił siłę aby cokolwiek robić mógł by spędzać cały dzień na kanapie pisząc z nią esemesy. po pożegnalnej imprezie każde z nas wróciło osobno, z tego co pamiętam a mało pamiętam bo wróciłam jako ostatnia. spałam na sofie, a Dawid obudził mnie trzaskaniem szafkami w kuchni. zerwałam się i udałam do pokoju gdzie Laura nie zwracała uwagi na moją osobę. Łukasz wypytywał nie co się dzieje i od kiedy my dwie trzymamy między sobą jakiś dziwny dystans. co jakiś czas dostawałam esemesa od Błażeja o stanie jego mamy, ostatni przyszedł w czwartek a dziś mamy sobotę. tydzień od kłótni, tydzień od kiedy nie ma Błażeja, tydzień od kiedy posądzili mnie o coś czego bym nie zrobiła. mama Błażeja wyszła ze szpitala, w czwartek. na razie przebywa w domu, ja nie mogę się doczekać aż ją zobaczę i usłyszę jej wołanie " Zosieńko ! " kiedy będę wtulona w  jej ramiona.
- przepraszam.. - patrzyłam jej w oczy. nie przesunęła się na moją prośbę. - powiedź mi co się z nami dzieje ? - usidła na łóżku. - mnie pytasz ? to wy nie o jakieś głupoty posądzacie. - sięgnęłam po walizkę która była pod łóżkiem. do pokoju wpadł Kuba przerywając nam naszą rozmowę - laski, za pół godziny jedziemy. - uśmiechnął się i już go nie było. - wiem. przepraszam cię. - stałyśmy twarzą w twarz. - Laura, nie.. to nie tak działa. powiesz magiczne słowo i po sprawie. równie dobrze mogła bym ja cię o to samo osądzić. czyż nie ? - dokładnie wiedziała o czym mówię. tyle samo czasu poświęcała Kubie co Łukaszowi. ze spakowaną torbą wyszłam z pokoju. postawiłam ją zaraz obok drzwi. - momencik. - uśmiechnęłam się. weszłam do pokoju, wiedziałam że czegoś zapomnę. w szufladzie leżała jego bluza i nasze wspólne zdjęcie z dzieciństwa. sięgnęłam po te dwa elementy. - Zosia... - tymi słowami spowodował że z powrotem wróciłam do czasów dzieciństwa, do beztroskiego życia. - Dawid.. - wypowiedziałam jego imię z lekką złością. chciałam już go dotknąć, pocałować czy nawet przytulić się do niego. jednak nie. podszedł do mnie bliżej kładąc swoją dłoń na mojej tali. odwróciłam wzrok w drugą stronę wychodząc z pokoju. schowałam drobiazgi  do torby wychodząc przed dom. Bartek siedział na ławce rozmawiając przez telefon. - jasne że tak. zgadzam się w ciemno. kocham cię. - po czym cmoknął do telefonu. podałam torbę Kubie a on włożył ją do bagażnika. - jak tam ? - usiadłam obok niego. - siostra.. chyba podąłem dobrą decyzje prawda ? - nie musiał mówić więcej wiedziałam co miał na myśli. - oczywiście że tak ! - uśmiechnęłam się obejmując go. - rozmawiałem z nią rano, jest już w domu. powiedziałem że musimy pogadać. - położyłam swoją dłoń na jego ramieniu mówiąc to co chciał usłyszeć.
siedziałam z przodu zaraz obok kierowcy. oboje z Kubą się wygłupialiśmy, Łukasz całą drogę słuchał muzyki brat był wpatrzony w ekran telefonu a Dawid z Laurą nie odezwali się całą drogę ani słowem. w domu byliśmy po dziesiątej a to wszystko przez te nasze postoje. - to cześć. - powiedział podając mi torbę. - cześć.. - powiedziałam na odczepkę udając się w stronę domu. - Zośka.. - chciałam odwrócić się na pięcie, mieć w dupie to co mówili oboje, ale nie tak nie będzie. nie reagowałam na jego zaczepki. pożegnałam się z resztą załogi. w domu mama wtuliła się we mnie jak by mnie nie widziała z dobre kilka lat. czekałam tylko na ten moment aż Bartek w końcu powie jej że to koniec, bo wiedziałam że tak będzie. po północy położyłam się spać, zaraz po tym jak ze szczegółami musiałam opowiedzieć mamie co się tam działo. przy okazji pokazałam jej kilka zdjęć z wyjazdu. bardzo była zadowolona tym że miło spędziliśmy czas. leżałam w łóżku co chwilę słysząc krzyki z pokoju za ścianą. sięgnęłam po słuchawki i ipoda. chciałam pomyśleć, wymyślić jakieś wyjście z tej dziwnej sytuacji. jednak najważniejsze było to abym teraz porozmawiała z Błażejem o tym co się stało, nie mogę tak o tego puścić. musi wiedzieć.


ms.inlove 
i jest jeden z ostatnich : )