niedziela, 19 lutego 2012

XVI

wczesnym rankiem ja wraz z Laurą wybrałyśmy się w miarę szybko i opuściłyśmy dom. rozłożyłyśmy swoje ręczniki na gorącym już piasku. usiadłam na ręczniku z motywem flagi ameryki. sięgnęłam po krem do opalania, smarując nim nogi, brzuch i ręce. leżałam na ręczniku czując padające ciepło ze słońca na moje ciało. - pisał ? - zapytała patrząc na mnie. - napisał esemesa o trzeciej nad ranem, że jest w domu i wszystko z nim w porządku. - powiedziałam nie otwierając oczu. - wiesz co robisz ? - popatrzyłam na nią bardzo zdziwiona jej pytaniem. podniosłam się na łokciach patrząc na nią. - że co ? - zapytałam. - nie udawaj. wszyscy dookoła to widzą. - sięgnęła po słuchawki wkładając je do uszu. - czekaj czekaj, wytłumaczysz mi o czym mówisz ? - siedziałyśmy twarzą w twarz. te wszystkie zdania które rzucała w moją stronę były po prostu nie wiarygodne. - fajnie. - syknęłam kładąc się z powrotem na ręcznik. dodała jeszcze tyle że sama sobie jestem winna i zrobiła to samo co ja. sięgnęłam po telefon pisząc esemesa do mamy. pytałam jak się bawią i czy sprzyja im pogoda, długo nie musiałam czekać na odpowiedź. mnie pytała o to samo.
około dwunastej dołączyła do nas Agata - opalamy się co ? - z uśmiechem na ustach rozkładała swój ręcznik zaraz obok mojego. chwile po tym jak dołączyła do nas Agata, Laura się zmyła. kiedy odwróciłam się za nią, widziałam tylko że idzie w stronę domu. nie zwracając na nią uwagi kontynuowałam swoją rozmowę z nowa poznaną koleżanką. - jak ja nie chce jutro stąd jechać. - patrzyła w stronę morza. - mi też by mi się nie chciało. - zaśmiałyśmy się. - a wy kiedy się zbieracie ? - zapytała. wzruszyłam ramionami. powiedziałam tyle że właścicielka domu, ciotka Błażeja wyjechała i że on wczoraj też wrócił do domu, więc nie wiemy jak długo jeszcze zostaniemy - pewnie nie dłużej niż do końca tygodnia. - sięgnęłam po dzwoniący telefon. na wyświetlaczu pojawiło się imię  " Dawid, < 3 " odebrałam telefon informując go że zaraz będę w domu.
wzięłam szybki prysznic i weszłam do pokoju gdzie siedzieli wszyscy. usiadłam koło Dawida przytulając się do niego. - tamci co mieszkają obok nas, organizują dziś imprezę, bo jutro wyjeżdżają... - zasugerował Łukasz. wszyscy się zgodziliśmy. około siedemnastej byliśmy gotowi. ja z Dawidem opuściłam dom parę minut przed szóstą. - zanim tam pójdziemy, możemy się przejść. ? - zapytał. kiwnęłam tylko głową, udając się w stronę plaży. szliśmy brzegiem morza, rozmawiając. - Zośka.. - przystanął. patrzył mi prosto w oczy. złapał mnie w pasie - ej co jest ? - pogładziłam jego policzek moją dłonią. czekałam aż w końcu coś z siebie wydusi. - widzę co się dzieje, widzę jak na niego patrzysz... - odszedł kawałek ode mnie. przed oczami pojawiła mi się poranna rozmowa z Laurą. - może to Błażej, może to on jest chłopakiem dla ciebie a nie ja. - odwrócił się. staliśmy przodem do siebie. był ode mnie na wyciągniecie ręki. - Dawid. on jest moim przyjacielem tak ? nikim więcej. nawet jeśli jemu coś takiego przez myśl przeszło,cóż.. ale mi na pewno nie. - sięgnęłam po jego dłoń, jednak chwilę po tym on ją puścił. miałam wrażenie że coś się między nami skończyło. - wczoraj, jak wróciłaś pytałem po co pojechałaś z nimi. nie odpowiedziałaś. to tak jak byś miała przed mną jakieś tajemnice. - sięgnęłam po buty które leżały na piasku - pojechałam z nim bo musiał wracać do domu. jego mama jest w szpitalu. odwiozłam go tylko na dworzec! to mój przyjaciel. - krzyknęłam. miałam wrażenie jak by to już się działo, tylko że z innym chłopakiem. - wiem, ale czemu akurat chciał rozmawiać z tobą? czemu to ty musiałaś z nim jechać. Kuba nie dał by rady sam go odwieźć? - patrzyłam na niego i widziałam w nim Wojtka. tego którego zawsze i o byle co miał do mnie jakieś pretensje, zawsze się o coś czepiał, a przeważnie o moich przyjaciół. - ja z nim rozmawiałam, ja z nim pojechałam bo mi ufa wiesz. znamy się od małego, to co mieliśmy rozmawiać o tym przy wszystkich w domu? a nie pomyślałeś że nie chciał aby wszyscy o tym wiedzieli ? - czekałam aż coś powie, jednak nie wypowiedział ani słowa. odeszłam od niego, szłam w stronę domu Agaty, gdzie była impreza. usiadłam koło wszystkich nic nie mówiąc. nawet nie zwracałam uwagi na ich pytanie gdzie jest Dawid. szczerze to nie obchodziło mnie czy tu przyjdzie czy nie.

ms.inlove 


polecam < 3

piątek, 17 lutego 2012

XV

stałam w kuchni przy blacie. smarowałam kilka kromek chleba masłem. ułożyłam te czyste i posmarowane na wielkim talerzu. sięgnęłam po kilka mniejszych talerzyków wykładając na nich wędlinę z serem i pokrojonego pomidora. postawiłam wszystko na stole. - to tylko koleżanka. - widziałam jak patrzy mi na ręce. - Zośka, Agata to tylko koleżanka. zrozum. - patrzyłam na niego i nie wierzyłam w to co mówi. tłumaczy mi się z jakiś głupot. złapał mnie za nadgarstek. dalej nic nie mówiłam. patrzyłam w jego niebieskie oczy, szukając choć krztynę szczęścia. -  Bartek.. ta Agata koleżanka czy nie to nie ma znaczenia. - uśmiechnęłam się. sięgnęłam do lodówki po słoik nutelli i dzbanek z sokiem pomarańczowym. - ładna i bardzo miła. ta Agata. - usiadłam przy stole sięgając po kromkę chleba. - kto to Agata !? - z hukiem do kuchni weszła Laura w towarzystwie Łukasza. Bartek usiadł przy stole nic nie mówiąc. - Agata, Bartuś pochwal się. - szturchnął go Łukasz. - koleżanka, nam też się tak tłumaczył. hmm.. chyba bardzo dobra koleżanka co ? - wszyscy zebrani przy stole się zaśmiali. na twarzy Bartka, widziałam pojawiające się rumieńce i lekki uśmiech.
po śniadaniu Kuba zaproponował, abyśmy wszyscy wybrali się do centrum. wszystkim ten pomysł się spodobał. w pokoju pakowałam kilka potrzebnych drobiazgów do torebki. weszłam do pokoju gdzie spali chłopacy. - zaproś Agatę. - posłałam mu uśmiech. przy umówionym miejscu czekaliśmy tylko na Bartka. - zaraz przyjdzie. - zapewniałam zdenerwowanych chłopaków. - co ty kombinujesz ? - spytała. - zobaczysz. - pomachałam biegnącym dwóm osobom. - są już. - wszyscy z towarzystwa poznali Agatę i byliśmy gotowi do wyprawy. całą drogę ja razem z Laura zamęczałyśmy Agatę pytaniami. okazało się że pochodzi z naszego miasta, ma dziewiętnaście lat i ma trzech braci. - uu, ładni ? - Laura wtrąciła swoje pytanie. Agata od razu  odpowiedziała zaspokajając Laurę - ładni to może i są, ale też zajęci. - zaśmiałyśmy się wszystkie trzy. chodziliśmy po mieście dobre kilka godzin. ja przyklejona do aparatu każdemu z kolei robiłam po kilka zdjęć. jak to my dziewczyny wstępowałyśmy do każdego sklepu po kolei. - idealny dzień, na idealną wyprawę. - powiedziałam całując Dawida w policzek. doszliśmy do domu w bardzo wolnym tempie. Bartek odszedł kawałek przed nami z Agatą, chwilę potem nie było ich widać. - Zośka, chodź ze mną. - puściłam rękę Dawida dając mu moją torebkę. - niedługo wrócę. - pocałował mnie i puścił. szliśmy z Błażejem w głąb plaży. - Błażej.. - powiedziałam widząc jego zmartwioną minę. - nawet nie pytaj.. - powiedział siadając na skałce. - wiesz.. zawsze tu przychodziłem z mamą. każdego lata tu przyjeżdżaliśmy. każdego. rok w rok. - miałam wrażenie jak by głos mu się łamał. w kieszeni poczułam wibrację telefonu. wyciągnęłam żeby zerknąć kto dzwoni. na wyświetlaczy pojawiło się ' mamuśka < 3 '. nie odebrałam, schowałam go z powrotem do kieszeni. wiedziałam że mój przyjaciel mnie teraz potrzebuje. - zadzwonił, powiedział mi i się rozłączył. nie wiem czy nie może lub nie wie jak mi to powiedzieć czy co do cholery ! - krzyknął. - czekaj, chyba czegoś nie rozumiem.. - zanim zdążyłam wypowiedzieć zdanie Błażej już mówił o co chodzi. - miała wypadek, jest w szpitalu. nie wiem co mam robić. wracać do domu czy co. nie wiem. - położył swoją głowę na moich kolanach. na co dzień udaje twardziela, takiego jak jest Łukasz. jednak wiem że taki nie jest, czasem potrafi być jak małe dziecko. w szczególności w takich sprawach zamienia się w małe dziecko. głaskałam go po głowie kiedy opowiadał mi z detalami wypadek jego mamy. - potrącił ją samochód. miała być u  babci. teraz jest w szpitalu, po kilku operacjach. ojciec był przy niej od kiedy się dowiedział, a mi zadzwonił i powiedział jakieś pół godziny temu. lekarze nie chcą jej wybudzić ze śpiączki, nie wiadomo dlaczego.. - patrzył na mnie zaszklonymi oczami. - wracaj. -przytuliłam go do siebie. - mama cię potrzebuje. - czułam jak mi spływa kilka łez po policzku. otarłam je jak jego ciało było przyklejone do mojego. - chodź. - wstałam trzymając go za rękę. weszliśmy do domu nie zwracając uwagi na resztę domowników. weszliśmy do pokoju w którym spał. - pomogę ci. - sięgnęłam po jego ciuchy z szuflady układając je do torby. - pojadę z tobą. - po raz kolejny to powtarzałam. - nie ! - wszedł do pokoju trzymając kosmetyczkę z swoimi kosmetykami. - wypadek mamy, może zepsuć mi wakacje ale nie tobie. - próbował się uśmiechnąć jednak nic z tego. - chociaż odwieziemy cię z Kubą na dworzec. - nie czekałam nawet na jego tak czy nie, wyszłam z pokoju szukając Kuby. - zawieziesz Błażeja na dworzec co ? - chwilę staliśmy w kuchni, ogółem mu wytłumaczyłam co się stało. podeszłam do Dawida sięgając po moją torebkę. na jego pytanie rzuciłam tylko - potem. - i wyszliśmy z domu.
- masz mi zadzwonić jak będziesz w domu ! rozumiesz. - trzymałam go za barki, mówiłam tak aby zrozumiał. - zadzwonię. nie martw się. dojadę. - pocałowałam go w policzek. kiedy chłopacy się żegnali prosiłam go aby nie zapomniał dać nam znać jak będzie na miejscu. bez znaczenia o której dojedzie. - trzymaj się. - dodałam kiedy wchodził do pociągu.
jak wróciliśmy do domu, wszyscy już spali. przynajmniej nam się tak wydawało. spojrzałam na zegarek było kilka minut przed północą. weszliśmy do domu, Kuba udał się do pokoju a ja usiadłam na kanapie obok Dawida. oparłam swoją głowę o jego ramię. - skarbie.. - zaczął. - nic. wszystko dobrze. - pocałowałam go. następnie udałam się do swojego pokoju. Laura spała, ja położyłam się na łóżku przeglądając dzisiejsze zdjęcia. w śród wszystkich odróżniało się tylko jedno. Agaty i Bartka. jako jedyni nie zwracali na mnie uwagi,  wyglądali na nim naturalnie. nie to co reszta, stroili głupie i dziwaczne miny. chociaż moje wspólne zdjęcie z Dawidem tez jest ładne, ale chyba to jedyne ulubione z wakacji to całej naszej paczki wliczając Agatę - oczywiście.

ms.inlove 
i jak ? :D


środa, 15 lutego 2012

XIV

- powiedź jakie było twoje życie w Stanach ? - podparłam się na łokciach patrząc na niego. - normalne. - przerwał na chwilę. usiadł, patrzył prosto w słońce. - takie jak twoje tu. identyczne. szkoła, dom, znajomi. całe moje życie. - siedział chwilę nic nie mówiąc. - wybacz.. - spojrzał na mnie. - zapomniałem o kłótniach rodziców. o tym jak non stop krzyczeli na siebie. raz po angielsku a za innym po francusku, rozumiałem tylko co drugie zdanie. - dokończył. - mój ojciec to francuz. fajnie co, teraz nie wiem gdzie mieszka. w Stanach dalej, czy we Francji. nawet nie chciał się ze mną pożegnać. wyprowadził się kilka tygodni przed ich rozwodem. - położył się z powrotem na trawę patrząc na mnie. - a twoje życie też takie różowe ? - uśmiechnął się. - różowe to było. kiedyś. - nie czekałam na jego pytanie na temat mojego życia. podniosłam się udając się w stronę domu. stanęłam na alejce z której szliśmy. - chodź. - popatrzyłam na niego podając mu rękę. szliśmy złączeni naszymi dłońmi. powtarzałam sobie w głowie ' różowe to było. kiedyś. '. przystanęłam patrząc w jego oczy. - proszę nie pytaj o moją rodzinę. dobrze ? - wyszeptałam - obiecuję. - pocałował mnie w policzek.
wróciliśmy do domu dwie godziny później. chłopaków w tym mojego brata z Łukaszem i Błażejem nie było. wybyli na imprezę gdzieś niedaleko. Laura z Kubą siedzieli przed telewizorem zmęczeni. ja udałam się do pokoju a Dawid został z nimi w salonie. chwilę po mnie do pokoju wpadła Laura. - jak tam miasto ? - usiadła na moim łóżku uśmiechając się do mnie. - nawet nie doszliśmy. - zaśmiałam się usiadając na ziemi na przeciw łóżka. obie śmiałyśmy się z faktu że wylądowaliśmy na łące. - ja wiedziałam że tak będzie. - pokazywała na mnie palcem śmiejąc się. - a tak szczerze to się ciesze. naprawdę. - uśmiechnęła się tak jak zawsze. tylko tym razem z odrobiną prawdziwej szczerości. wstałam podchodząc do niej. - ja też. - przytuliłam się do niej lądując na łóżku. sięgnęłam po telefon. kilka nieodebranych połączeń i esemesów. wybrałam pierwszy na liście. - mama ! jak tam Karaiby ? - pierwsze co powiedziałam po tym jak odebrała. w między czasie Laura wyszła z pokoju. mama opowiadała o pięknej pogodzie, i o tym jak świetnie się bawią. jednak chwile potem przypomniała sobie że ja też jestem na wakacjach zasypując mnie pytaniami typu ' no no mów jak tam ? ' czekałam aż da mi dojść do głosu po chwilowym wykładzie abym się pilnowała i nie odchodziła z domu sama za daleko bo się zgubię. ' mamo mam siedemnaście lat... ' - zaczęłam. chwilę potem to ja nawijałam jak fajnie spędzamy czas. że chwilowo Bartka nie ma w domu - imprezka - co w ogóle mamy nie zdziwiło. pytała o chłopaków i Laurę ' a kto to ten Daaa ? ' nie dałam jej dokończyć. ' Dawid mamuś. ' mimowolnie się uśmiechnęłam. mówiłam o nim że to fajny chłopak, miły i zabawny ale że też strasznie działa mi na nerwach i czasem mam go dość. ' nawet nie zwróciłam uwagi że stoi w drzwiach i wszystko słyszy. - dobra dobra, no no tak.. ja kończę i ucałuj tatę.. paa ! - przeciągnęłam ostatnią sylabę odkładając telefon. - "działa mi na nerwach i czasem mam go dość. " czyżby ? - podszedł bliżej siadając na łóżku. - bardzo. - uśmiechnęłam się. chwilę potem leżeliśmy na moim łóżku. moja głowa na jego torsie. słyszałam bicie jego serca i czułam zapach jego perfum.
wstałam jeszcze przed wszystkimi. sięgnęłam po bluzę wiszącą na oparciu krzesła i wyszłam na werandę. w ręce trzymałam szklankę z woda. przed oczami miałam widok słońca które było wysoko za chmurami. myślałam o wczorajszej rozmowie z Dawidem. zastanawiał mnie fakt jak by zareagował gdyby się dowiedział. nie, nic przed nim nie ukrywam. tamte dzieje to przeszłość a ja chce żyć chwilą. nikt mi nie zagwarantuję że tak jak jest będzie już na zawsze. - przepraszam.. - usłyszałam nieznajomy mi głos. popatrzyłam w górę.
  - jednak ktoś coś do mnie mówi. - pomyślałam
 wstałam z ławki podchodząc bliżej do dziewczyny - słucham ? - dziewczyna popatrzyła się za siebie dając znać swoim znajomym że zaraz ich dogodni. - Zośka. - podałam jej rękę. - Agata. - na jej ustach pojawił się uśmiech. - miło mi. - uśmiechnęłam się wracając na ławkę. Agata usiadła obok mnie. - bluza Bartka ? - zapytałam wskazując na nią palcem. - tak.. bo wiesz.. - nie wiedziała co ma powiedzieć. - Bartek to mój brat. przekazać mu ? - wahała się czy mi ją dać czy nie. - chyba bym wolała sama. - trzymała ją w rękach. - spoko. - sięgnęłam po szklankę. patrzyłam na nią. coś mi mówiło że to bardzo miła dziewczyna. od razu widać że jest nie śmiała. tak, w niej widziałam odpowiednią dziewczynę dla mojego brata. - Agacia ? - na werandę wszedł Bartek. nie zwrócił nawet uwagi że siedzę zaraz obok niej. wręczyła mu bluzę i dziękowała za mile spędzony wieczór, przy czym uśmiechnęła się odchodząc. - czekaj... - krzyknął kiedy już była blisko plaży. - dziś. czternasta. tam gdzie wczoraj ? - kiedy dziewczyna potwierdziła ich spotkanie, uśmiechnął się i pomachał na pożegnanie. dalej stał w jednym miejscu trzymając kawałek materiału w rękach śledząc ją wzrokiem. - Agacia... - wchodząc do domu, wypowiedziałam tak aby usłyszał.

ms.inlove 
zdjęcie Agaty jest już w zakładce głównych bohaterów.




wtorek, 14 lutego 2012

XIII

rano chłopaki przywitali nas wielkim krzykiem. Laura momentalnie podniosła się z łózka. ja zakryłam się kołdrą po samą głowę. chwilę potem leżałam już bez niej. otworzyłam oczy widząc uśmiechnięty ryjek mojego wspaniało myślnego brata. usiadłam na łóżku patrząc się na nic wszystkich. - to co robimy ? - uśmiechnęłam się. nie mogłam się doczekać aż wyjdę z domu i zamoczę stopy w morzu. - idziemy czy nie ? - zapytałam raz jeszcze. - to za pół godziny w przed domem. - całą piątką wyszli od nas z pokoju. szybko zeszłam z łóżka ścieląc je. otworzyłam szufladę w poszukiwaniu moich nowych spodenek. - Laura.. - zaczęłam. - w łazience je zostawiłaś. wczoraj. - podeszłam do niej całując ja w policzek. weszłam do łazienki rozczesując moje blond włosy. jak wyszłam Laura stała przed mną w zwiewnej granatowo-czerwonej sukience. - ładna. - usiadłam na łóżku. - zarzuć coś na siebie. - usłyszałam od niej jak opuszczała pokoju. - mam bikini. - zaśmiałam się. otworzyłam szufladę wyciągając z niej białą koszulkę z nadrukiem ' peace ' jeszcze po drodze do wyjścia sięgnęłam po okulary, iPoda i ręcznik. wyszłam przed dom gdzie byli prawie wszyscy. - to idziemy. - powiedział Błażej kiedy wyszedł z domu zaraz po mnie. szliśmy parę minut zajmując miejsce kawałek od morza. - dobra to kto idzie ze mną. - nie zwracając uwagi na propozycje Dawida rozłożyłam ręcznik na gorącym piasku. ściągnęłam spodenki i pobiegłam do morza. - zimna ! - krzyknęłam. chwilę potem byłam już dalej niż powinnam. w wodzie mogę siedzieć godzinami. chwilę potem wyszłam siadając koło reszty i ściągając z siebie przemoczoną koszulkę. sięgnęłam po krem do opalania który podała mi Laura. następnie wszyscy weszliśmy do morza przy okazji wygłupiając się oczywiście oprócz Bartka. mimo tego że miał dziewczynę to podrywał inne. ja z Dawidem bawiliśmy się świetnie podtapiając się nawzajem. z daleka widziałam że Bartek patrzy się na nas. pomachałam mu tylko na zachętę aby do nas dołączył. jednak nici z tego.
- nie dam już rady. - wyszłam dysząc z wody. - słuchasz mnie.. - położyłam się koło niego na ręczniku. - dali ci niezły wycisk..  - odpowiedział. nic nie mówiąc uśmiechnęłam się kładąc się. - Zośka... ? - spojrzał na mnie. - podoba ci się ten Dawid ? - zatkało mnie. - nie.. - włożyłam słuchawki w uszy nie zwracając uwagi na jego kolejne pytanie. leżałam z zamkniętymi oczami słuchając muzyki kiedy poczułam wodę na swojej twarzy. momentalnie się podniosłam widziałam jego sylwetkę. - Dawid. ! - krzyknęłam aż zapewne cała plaża mnie słyszała. biegłam za nim przez prawie pięć minut. kiedy wbiegł do wody udało mi się go w końcu złapać. przyciągnął mnie do siebie. czułam jego zapach. nasze wargi dzieliło zaledwie kilka milimetrów. - i co teraz mi zrobisz ? - uśmiechnął się cwaniacko. liczył pewnie na coś innego. odepchnęłam go od siebie tak że wylądował w wodzie. - masz za swoje. - zaśmiałam się polewając go wodą.
godzinę później siedziałam w łazience szykując się do wyjścia. założyłam na siebie stare jeansowe spodenki do tego szarą bokserkę ' wild child. ' i tenisówki. przed wyjściem sięgnęłam jeszcze po okulary i weszłam do kuchni. spojrzałam na Dawida dając mu znak że jestem gotowa. - a wy dokąd. - Łukasz popatrzył na mnie następnie na Dawida. - gdzieś się wybieracie. - cała trójka patrzyła na nas. Bartek, Błażej i Łukasz. bo zakochańce grzali się na plaży. otworzyłam drzwi łapiąc Dawida za nadgarstek wychodząc z domu. - na miasto. - powiedziałam zamykając drzwi.
szliśmy przez osiedle domków nic nie mówiąc. - koniec tego. - stanęłam na wprost niego - nie możemy tak. - schowałam twarz w dłoniach. - zgadzam się z tobą. - poczułam jego wargi na swoich ustach. zmiana planów, wylądowaliśmy na łące niedaleko domu. leżeliśmy na zielonej trawie zrywając kwiatki. - pięknie tu. - powiedziałam patrząc przed siebie. - pięknie. - patrzył na mnie uśmiechając się. - rzuciłam mu w twarz garścią trawy. - nie mów tak do mnie. nie lubię tego. - leżałam na trawie, widziałam jego łepetynę zaraz nad moją. - będę. - kolejny raz nasze wargi się spotkały.
ms.inlove 
tak jak obiecałam, dodaje codziennie. 
tylko się nie przyzwyczajać. mam zamiar niedługo to zakończyć.











poniedziałek, 13 lutego 2012

XII

wieczorem już byliśmy na miejscu. jeszcze zastaliśmy ciotkę Błażeja. przemiła kobieta, szczerze to się jej dziwię że zostawia nam swój dom. chwilę potem jak przyjechaliśmy Kuba z Błażejem odwieźli ją na lotnisko do Gdańska. zdecydowałam się że będę dzielić pokój z Laurą, bo miałam też do wyboru brata.. po wypakowaniu rzeczy Laura poszła wziąć prysznic a ja założyłam bokserkę i krótkie spodenki. jeszcze tylko sięgnęłam po ulubione tenisówki i iPoda i byłam gotowa do drogi. kilka minut od domu i byłam już na miejscu. usiadłam na piasku patrząc na zachód słońca. słońce z żółtego koloru zmieniało się w różowo - pomarańczowe - piękny widok. wbiłam palce w piasek następnie rzucając nim dookoła. w uszach słyszałam zabójczy głos pezeta.
- mogła bym tu mieszkać. - myślałam.   
podniosłam się wracając do domu. jeszcze tylko raz się odwróciłam spoglądając na zachód słońca. - uważaj.. - syknęłam zaraz po tym jak nasze ciała się spotkały. - to ty we mnie weszłaś. - trzymał mnie za rękę. - dobra dobra.. - wyciągnęłam słuchawkę z ucha chowając sprzęt do kieszeni. - szukałem cię. - szliśmy razem w stronę domu. - właśnie miałam wracać.. - nie zręcznie było mi z nim rozmawiać. bo niby o czym.. z daleka widziałam podjeżdżający samochód Kuby, zaparkowali zaraz przed domem. pobiegłam do niego zostawiając Dawida w tyle. oboje weszliśmy do domu zasiadając przy stole. Łukasz wraz z Laurą i Bartkiem przygotowali dla nas wszystkich kolacje. przy stole kątem oka spoglądałam na Dawida. jednak czułam wzrok  Bartka na sobie. jako pierwsza podniosłam się z miejsca - położę się. - wyszłam z kuchni udając się do pokoju. pragnęłam prysznica. tak tego właśnie najbardziej potrzebowałam. kiedy wyszłam obwinęłam się tylko ręcznikiem i związałam włosy w niestarannego koka. w pokoju założyłam na siebie za dużą koszulkę i szorty. usiadłam na łóżku sięgając po laptopa.

JA TU DOSŁOWNIE ZAMIESZKAM ! - kiedyś na pewno. 


jestem właśnie w Łebie. jest nieziemsko. mamy już 22:19. podróż z moimi zaliczam do najlepszych. cieszę się że Bartek pojechał z nami. jako jedyny z nas jest najbardziej rozsądniejszy. uwielbiam mego brata wiem że te prawie dwa miesiące spędzone tu będą najlepsze w moim życiu. czego chcieć więcej ; plaża, przyjaciele no i melanż non stop. po prostu żyć i nie umierać.  podziwiam panią Irenkę - ciocię Błażeja że poświęca nam swój dom. do plaży mamy zaledwie kilka minut a z naszego balkonu widać dokładnie całą plaże. mama właśnie przypomniała sobie o mnie informując mnie że dolecieli już na Karaiby. bawcie się dobrze, bo my na pewno będziemy.

pod : Zośka. 

resztę wieczoru spędziłam leżąc w łóżku oglądając zdjęcia z wakacji chyba z przed czterech lat. jeszcze wtedy z rodzicami, jeszcze wtedy kiedy chyba było normalnie o ile mogę tak powiedzieć. 

ms.inlove 


XI

- dobra niech będzie. - wrzuciłam kolejną parę spodenek do koszyka. - idziemy. - wskazałam palcem na kasy kiedy Laura jeszcze wybierała jakieś koszulki. - małpo no chodź. - krzyknęłam aż się oglądnęła za siebie czy to na pewno o nią chodzi. chwilę potem dumne z udanych zakupów wychodziłyśmy ze sklepu. - kawa. - powiedziałyśmy chórem udając się do kawiarni. zamówiłyśmy standardowo dwa razy latte poszukując miejsca. kiedy Laura poszła zająć miejsca ja czekałam na kawę. dobiegający zapach był nieziemski. pachniało kawą i mlekiem. moje rozmyślenia przerwała ekspedientka prosząc o należność. - cześć. - usłyszałam znajomy głos. wypowiedział to słowo strasznie nie pewnie. stał obok mnie, patrzyłam na niego. sam nie wiedział co ma ze sobą zrobić, patrzyć na mnie czy odejść. - hej. - uśmiechnęłam się sięgając po tackę. odeszłam w dal pomieszczenia. usiadłam na miejscu szukając go w grupie ludzi stojących przy ladzie. - a Dawid z nami jedzie ? - zapytałam starając się ukryć mimowolnie pojawiający się uśmiech na mojej twarzy. - jedzie. chyba. - odpowiedziała wpatrując się w ekran telefonu. chwilę potem skojarzyła dopiero moje pytanie z uśmiechem na mojej twarzy. - pij i idziemy. - popędzałam ją. - Kuba obiecał że będzie. miał gadać z Bartkiem.. - odtworzyłam sobie kilka razy to co powiedziała kiedy Laura odebrała telefon. - jestem w kawiarni z dupą mą. - zaśmiała się. - to chodźcie. - szturchnęła mnie w ramie. - Dawid z Kubą zaraz będą. - odłożyła telefon na stolik robiąc miejsce dla chłopaków. - Dawid. - wyszeptałam sięgając po telefon.
do Dawida : może tym razem nie uciekniesz. 
siedzieliśmy tam z dobre pół godziny. Laura z Kuba udali się w stronę parkingu gdzie zaparkował. Dawid zaprzeczał że pojedzie z nimi, tłumaczył się że ma jakieś sprawy do załatwienia w centrum. ja zatem protestowałam. kazałam jechać im do domu i powtarzałam że pojadę autobusem. kiedy wychodzili Laura odwróciła się puszczając mi oczko pomachałam jej na pożegnanie odwracając się na pięcie. - odprowadzę cię. - powiedział sięgając po torby z zakupami. - dobrze. - oddałam je mimowolnie. weszłam do drogerii kupując fluid matujący, krem do opalania, granatowy i turkusowy lakier do paznokci i jeszcze kilka innych drobiazgów. Dawid chodził za mną krok w krok. wyszliśmy ze sklepu nadal nic nie mówiąc. - czemu się nie odzywałeś przez ten cały czas ? - przełknęłam ślinę zaraz po tym co powiedziałam. cała scena z imprezy wróciła jak bumerang. - twój brat.. - zaczął - mój brat nie jest moim ojcem, jest tylko moim bratem i on se gadać może. - sięgnęłam po torby udając się na przystanek. podbiegł do mnie zatrzymując mnie - a chciałabyś ? - patrzył mi prosto w oczy. - chodź. - objęłam go i szliśmy razem dalej.
- córciu, tylko niczego nie zapomnij. - biegała koło mnie jak koło dziecka. - mamo. ! - siadłam na łóżku - nie pakuj mi tego. - zaczęłam wyciągać kolejno jakieś rzeczy. - nie potrzebne mi to. - uśmiechnęłam się. protestowała jeszcze chwilę że ciepłe ciuchy mi się przydadzą. kiedy jej obiecałam że zapakuję baggy i ciepłą bluzę wtedy się uspokoiła. późnym wieczorem byłam spakowana. jeszcze rano tylko nie zapomnieć o ładowarkach, kosmetykach i jesteśmy gotowi do drogi. zgodnie ze mną Bartek tak samo był spakowany przed północą. Wiktoria pojechała dwa tygodnie temu, z wielkim smutkiem żegnała się z bratem. siedzieliśmy u niego w pokoju oglądając jakiś durny film. wyszłam z jego pokoju około drugiej nad ranem a Kuba miał przyjechać o siódmej.
- to się wyśpisz. - mamrotałam kładąc się do łóżka. 
zgodnie z planem, Kuba pojawił się u mnie w domu na siódmą. zbiegłam na dół wiedząc że przeze mnie wyjedziemy za późno. słyszałam kazanie mamy jak schodziłam po schodach, aby Kuba jechał powoli, bo inaczej nas wszystkich pozabija, a no i że mamy nic nie pić chyba że po jednym piwie. - jedziemy. - weszłam do kuchni. - pojedziecie jak zjesz. - wręczyła mi talerz z kanapkami. w towarzystwie szukałam Dawida. - jest. - pomyślałam widząc go siedzącego po drugiej stronie stołu. Bartek pakował swoją i moją torbę do samochodu. pożegnałam się z rodzicami wychodząc z domu. jechaliśmy z Laurą, Kubą no i Dawidem bo Błażej z Łukaszem już czekali na nas na miejscu. Błażej chciał być jeszcze na miejscu zanim ciotka wyjedzie.chłopaki obiecali że dwie godziny będziemy na miejscu.

ms.inlove 







niedziela, 12 lutego 2012

X

wszystko przebiegało z nieokreśloną szybkością. ktoś wyprowadził mnie z pokoju po tym jak Wojtek odepchnął mnie od Dawida. stałam w przedpokoju patrząc jak skaczą sobie do gardeł. widziałam złość w oczach Wojtka. w tle nie było słychać już żadnej muzyki tylko krzyki różnych osób ' dajcie sobie spokoju. '. przed moimi oczami mignął mi tylko Bartek rozdzielając ich obojga jeszcze chwilę oboje coś do siebie gadali. popatrzyłam za siebie, dając znać że tak jak mnie trzyma to boli. długi nic nie mówiąc uśmiechnął się przytulając mnie do siebie. starałam się wyrwać ale nic z tego. Bartek wydarł się na nich obojga i kazał trzymać ode mnie z daleka. popatrzył tylko w moją stronę. ' pięknie wyglądam ' pomyślałam, ocierając policzki. dodał jeszcze tylko że to oni zepsuli tą całą imprezę. Bartek sięgnął po moją marynarkę i torebkę przejmując mnie od długiego. zaraz za nami wyszedł Błażej. - odprowadzę ją. - powiedział kiedy wchodziliśmy do windy. - wybacz nie tym razem. - Bartek zamknął bordowe drzwi od windy. przysunął mnie do siebie, szepcząc coś do ucha. - nie płacz - głaskał mnie po głowie. wtuliłam się w niego, chciałam być już w domu. przed klatką wykonał połączenie i prosząc o taksówkę na podany adres patrzył na mnie jak by coś zrozumiał. siedziałam na ławce zastanawiając się o czym teraz myśli. nie usiadł obok mnie, nawet nie stanął blisko ławki. odszedł kawałek w stronę parkingu wypatrując taksówkę. - chodź. - był oschły, jak nie on. usiadł z przodu podając kierowcy adres docelowy. siedziałam wpatrując się w gwiazdy ocierając kolejno łzy.


kilka tygodni później. 

kolejne kilka tygodni minęły spokojnie. szkoła, dom, park i tak w kółko. Laura dzwoniła do mnie non stop starając się wyciągnąć mnie na wakacyjne zakupy. za każdym razem odmawiałam. za rozkazem Bartka obaj chłopacy trzymali się ode mnie z daleka. Dawid omijał mnie w szkole, a Wojtka nie widziałam ani razu jak bywałam w parku. dwa może trzy dni po imprezie chciałam wyjaśnić z bratem że to co się stało nie powinno dotyczyć jego ani jego przyjaźni z Wojtkiem. po moich słowach wyszedł z domu i wrócił późnym wieczorem. Błażej przesiadywał ze mną cale dnie i nawet weekendy. poił mnie gorąca czekoladą i ledwo co dzielił się nutellą. na kalendarzu oboje zaznaczyliśmy ile jeszcze dni do wyjazdu na Łebę. planowany wyjazd to szósty Lipiec. oczywiście już wszystko jest załatwione z ciotką Błażeja, no i z naszymi rodzicami też. Bartek uparł się że jedzie z nami, jednak bez wiedźmy. ona postanowiła jechać do rodziców na wieś kiedy moi będą się grzać na  Karaibach - żyć nie umierać. nie mogę się doczekać tych wakacji. bez zależności jakie będą, a wiem że będą zajebiste. chce je i tyle. 

ms.inlove 
wybaczcie, że tak rzadko dodaje,
ale obiecuję teraz przez tydzień postaram się dodawać codziennie. 
ferie 




sobota, 11 lutego 2012

IX

odeszłam z Błażejem kawałek od kolegi. - chyba wiesz co tam się będzie dziś działo jak on - spojrzałam na chłopaka stojącego za plecami Błażeja - tam będzie - dodałam. jego wyraz twarzy opisywał wszystko, dobrze wiedział że będzie wojna, o to który jest lepszym chłopakiem dla mnie czy też nie. - chodźmy. - powiedział Dawid obejmując mnie w pasie. popatrzyłam  na niego spojrzeniem " raczej nie ". przed blokiem spotkaliśmy resztę naszej ekipy wchodząc do klatki. chłopaki pierwsi pojechali windą kiedy ja z Laurą rozmawiałyśmy. - czego nic nie mówiłaś że będzie co ? założyła bym inna sukienkę. - podniosła dolną część sukienki demonstrując mi jak by ta inna wyglądała. - sama nie wiedziałam. Błażej postawił mnie przed faktem dokonanym. wychodzę z domu idę w jego stronę a patrze razem z nim idzie kto ? Dawid. - czułam że mimowolnie się uśmiecham. weszłyśmy do windy wciskając przycisk z lekko zdartą siódemką. w mieszkaniu dostrzegłam kilku bardzo dobrze znanych mi chłopaków. z daleka słyszałam pytanie - za ile ficu będzie ? - z szczerym uśmiechem na ustach. chwilę potem długi stał przed mną przytulając się do mnie. - za jakieś pół godziny. - wręczył mi puszkę z piwem. - wiedźma się szykuje. - oboje się zaśmialiśmy po tym co powiedział. staliśmy razem chwilę gadając o bieżących sprawach. - idę. - wskazałam na kuchnię gdzie siedzieli moi chłopcy. usiadłam Błażejowi na kolanach wyciągając fajki z torebki. oczywiście wszyscy się poczęstowali. - słuchajcie co robimy w wakacje ? - pytanie z serii zły moment. jak zwykle Łukasz coś palnął. - Łeba ? - zaproponował Błażej, - moja ciotka ma domek niedaleko plaży, co wy na to. - uśmiechnął się. - mi pasuje. - odpowiedziała Laura. - nie gadaj że się nie skusisz. - patrzyła na mnie. - ja ? - zaśmiałam się. - jasne, jedziemy. - do kuchni wszedł Dawid. - gdzie jedziemy ? - usiadł koło nas. chciałam wstać i wyjść, jednak Błażej miał inny plan. trzymał mnie w pasie i nie chciał puścić. - planujemy wakacje. - powiedział popijając piwo. - jedziemy do Łeby. - powiedział odstawiając puszkę na bok. - jedziesz z nami ? - kolejne pytanie w złym momencie. - Łukasz.. - wyszeptałam. - fajnie będzie. - chwilę potem stali obok siebie nawijając na temat wspólnych wakacji. ja zatem kłóciłam się z Błażejem że nie jadę. nie chciałam z nim jechać. - to miały być nasze wakacje. - wyszłam z kuchni.
tak jak mówiłam, pół godziny później pojawił się brat z wiedźmą. - wiedźma. - szepnął mi długi do ucha udając się w ich stronę. stali rozmawiając o głupotach. ja siedziałam na sofie wsłuchując się w każdy bit piosenki. - brakuje ci tego co.. - słyszałam znajomy głos. - nie.. - odpowiedziałam nie odrywając wzroku. - przecież widzę.. - przysunął się bliżej do mojego ciała. - co widzisz ? - spojrzałam na niego ze łzami w oczach. wyszłam z pokoju udając się do łazienki. poleciały dwie może trzy łzy.
- tyle, kurwa no ! - wycierałam policzek ze smug po tuszu.
zeszło mi to chwilę, wyszłam z  łazienki sięgając po swoje piwo które zostawiłam na szafce w pokoju. - nie pij tego. - wyrwał mi puszczę z uśmiechem na ustach. - to szkodzi. - przyssał się do mojego piwa. - oddawaj. - zaśmiałam się wyrywając mu puszkę. - słyszałem o waszych planach. - popatrzyłam w stronę kuchni gdzie nikogo nie było. - myślałem że jedziesz z nami. - powiedział. - z wami. - przytaknęłam. - z tobą, z nią i z rodzicami. - rozglądnęłam się po pomieszczeniu. - super perspektywa na wakacje. - odeszłam w stronę Laury.
po paru godzinach czułam się tak samo jak weszłam do mieszkania. mimo tego że wypiłam kilka piw, nie czułam się jakoś inaczej. poczułam kogoś rękę na swoim ramieniu. - długi. - uśmiechnęłam się opierając się o jego ciało. - wstawiona. - stwierdził przytulając mnie do siebie. - jaka wstawiona. dobrze się czuję. - pociągnęłam go za rękę lądując w pokoju obok ruszając się w rytm piosenki. - dobra dobra koniec tego. - między ans wszedł Bartek. - moja siostra. - szturchnął go. - mój koleżanka. - oboje się zaśmiali. - zaraz wracam. - powiedział odchodząc z Bartkiem. - my zwijamy. - podszedł do mnie Bartek z Łukaszem. - bo ? - spytałam z szkowana. - nigdzie nie idziecie. siadać tu. - wskazałam na sofę. wyszłam do kuchni po fajki i coś do picia. usiadłam między nich. - czego nie lubisz tego Dawida. - odbiło mi się do pytanie od ucha. - dobra idę. - podniosłam się z miejsca. -  powiedź czemu go nie lubisz. nawet go nie znasz. - mówił do mnie Bartek. - nie znam, wy też go nie znacie. i co ? ma jechać z nami na wakacje. - siedziałam między nimi. - a co w tym złego. poznamy się lepiej. - szczerzył się Łukasz. - dobra niech jedzie, ale to wy się z tego tłumaczcie mojemu bratu. - uśmiechnęłam się. Bartek nie lubił jak wyjeżdżałam z osobami których on nie znam. nie znał Dawida, nie spodobał by mu się ten pomysł. chłopaków i Laurę znał. wygłupiając się z chłopakami słyszałam dobiegające krzyki z przedpokoju. - Wojtas! - chwilę potem jego sylwetka stała przy drzwiach. patrzył na mnie rozmawiając z Wiktorią. coś nawijała - nie słucha cię idiotko. -wyszeptałam. siedziałam tak jak by go tam nie było. - Dawid. - krzyknęłam podchodząc do niego. - chodź. - sięgnęłam po jego dłoń całując go w policzek. widziałam że był zdziwiony moją postawą. nic nie mówiąc  złapał mnie w pasie. tańczyliśmy przez jakąś chwilę. kątem oka widziałam, jak coś rozrywa go od środka. siedział wbijając swój wzrok w nas. - nie masz nic przeciwko że jadę z wami. - odwrócił mnie przodem do siebie. - nic. - uśmiechnęłam się.

kolejny rozdział : *
ms.inlove  




niedziela, 5 lutego 2012

VIII

siedzieliśmy w jego salonie pijąc piwo. wspominaliśmy stare czasy. spojrzałam na wielki zegar stojący na kominku, który wskazywał za piętnaście dziewiąta. - martwi się ! - skierowałam wyświetlacz ekranu w stronę Błażeja śmiejąc się. - halo braciszku ? - byłam lekko wstawiona. od razu poznał to po moim głosie. - a obchodzi cię to ? - zmieniłam całkiem ton. - nie martw się, wrócę do domu. - rzuciłam telefon na sofę gasząc papierosa. przytuliłam się do Błażeja popijając piwo. - możesz tu zostać na noc - zaproponował. - nie.. mama by ze strachu umarła. - posłałam mu uśmiech wstając i zbierając swoje rzeczy. - miło było. - pocałowałam go w policzek wychodząc z domu. czułam że to co wypiłam dopiero będzie rozkładać mi się we krwi. szłam przez drogę śpiewając piosenki tak głośno że całe osiedle mnie słyszało. po raz kolejny czułam wibrację w kieszeni - Bartuś idę już do domu ! - powiedziałam do telefonu następnie chowając go w kieszeni.
z łóżka zeszłam około dwunastej. w salonie zastałam zakochanych oglądających coś w telewizji. - królewna wstała. - słyszałam docinki Bartka. - dobrze się wczoraj bawiłaś ? - spojrzałam na niego z kuchni. - jak nigdy. - odpowiedziałam wchodząc do pokoju trzymając kubek z herbatą. - uważaj bo wejdzie ci to w nawyk. - zaśmiali się oboje z Wiktorią. - tobie to nie grozi. - odpowiedziałam siadając na fotelu. słyszałam rozmowę Bartka z dziunią na temat dzisiejszej imprezy. spojrzałam na nich odstawiając kubek na bok. - u długiego dziś impreza, ma wolną chatę na weekend. - patrzył na mnie - Wojtek będzie. - dodał. chwilę potem siedziałam już w swoim pokoju gadając przez telefon z Laurą. - idziemy dziś do długiego okej ? bo Kuba nas zaprosił. - wiedziałam że w tym momencie się uśmiecha. - to miłej zabawy. - cmoknęłam do telefonu. nie miałam ochoty iść.. nie chciałam być w tym samym miejscy z nimi obydwoma, bo dobrze wiem jak to się skończy. po chwilowej sprzeczki udało się jej mnie przekonać. - to ja zadzwonię do Łukasza i spotkamy się u długiego. - rozłączyła się. ja wykonałam połączenie do Błażej proponując aby wpadł do mnie a potem razem pojedziemy do Patryka - bo tak długi ma na imię. przed siedemnastą byłam już gotowa. czekałam aż tylko Błażej przekroczy próg mojego mieszkania. spojrzałam na ekran telefonu gdzie była 16:47. zeszłam na dół zaparzając herbatę. - gotowa ? - usiadł obok mnie. - jasne brat. - uśmiechnęłam się. -wstałam od stołu udając się w kierunku przedpokoju. zakładałam buty kiedy miss wieczoru schodziła po schodach. - ale się odwaliłaś. - zmierzyłam ją od góry do dołu kończąc na czerwonych szpilkach. - no wiem nie.. - zaśmiała się wchodząc do kuchni. ja wróciłam tam tylko po telefon wychodząc z domu.
- Wiktoria przeszła samą siebie. - myślałam udając się w stronę Błażeja. - czarna mini, do tego czerwone szpilki. - powtarzałam jej ubiór jeszcze kilka razy spoglądając na moje wytarte rurki, bokserkę z śmiesznym nadrukiem różową marynarkę i szpilki.  -  ufoludek. - zaśmiałam się.
z daleka widziałam jego sylwetkę. - czekaj czekaj.. - przystanęłam na chwilę niby szukając czegoś w torebce. - cześć. - podeszli do mnie oboje. Błażej pocałował mnie w policzek - jak zawsze. kiedy on stał obok niego.

ms.inlove ♥ 


piątek, 3 lutego 2012

VII

siedzieliśmy na ławce w parku gadając o głupotach. co chwilę wyciągałam dzwoniący telefon z kieszeni i po chwili z powrotem go chowając. patrzyłam w jego ciemno brązowe oczy kiedy opowiadał mi jakie miał życie w Nowym Jorku. z niedowierzaniem słuchałam tego co mówi myśląc jak mógł się tu przeprowadzić.. - odbierz.. - powiedział z uśmiechem. nic nie mówiąc wstałam z ławki odchodząc kawałek dalej dzwoniąc do brata. chwilę rozmawialiśmy o ile to można nazwać rozmową. rozłączyłam się wracając do kolegi. - chłopak ? - zapytał. patrzyłam na jezioro przy którym siedzieliśmy. - nie. - odpowiedziałam nie odwracając wzroku. - a ten przed szkołą ? - popatrzyłam na niego zdziwiona. ile my się znamy parę godzin a on chce wiedzieć kto jest kim. wiedziałam że czeka na odpowiedź. - pudło. nie mam chłopaka. - kiwnął głową kontynuując swoją historię. - czekaj czekaj, miałeś super życie na drugim  końcu świata a wróciłeś tu ? - rozglądnęłam się po parku. - na takie zadupie.. - patrzyłam na niego jak na idiotę. - wiem.. miałem zapewnione tam wszystko. niestety to nie ode mnie zależało i nic nie zależy. rodzice się tam rozwiedli. ja z matką wróciłem tu, ona się tu wychowała, a ja się tu urodziłem. - powiedział sięgając po torbę. szliśmy alejkami udając się w stronę centrum. - muszę już lecieć. - spojrzałam na zegarek. - trochę się zasiedzieliśmy. - pocierałam ręce o spodnie. - to cześć. - pomachałam mu odchodząc w stronę przystanku. - Zośka ! - słyszałam wołanie zza siebie. odwróciłam się na pięcie - do jutra. - usłyszałam od stojącego o parę metrów ode mnie chłopaka. uśmiechnęłam się nic nie mówiąc.
do Bartka : tam gdzie zawsze, za piętnaście minut !
przyśpieszyłam kroku aby być tam przed nim. spotykaliśmy się na starym w połowie wyburzonym osiedlu. usiadłam na schodach podciągając kolana do brody. czekałam aż przyjedzie. nie chciałam tak tego dalej ciągnąć, nie z nim. to w nim jako jedynym miałam prawdziwe oparcie. nie, nie chodzi o to że nie ufam przyjaciołom czy coś wręcz przeciwnie ale wiem że Bartka mam jednego na całe życie. przyjaciele odchodzą i przychodzą, i już zawsze tak będzie. a wiem że jak z nim raz stracę dobry kontakt na drugi raz strasznie ciężko będzie go odbudować. kiedy siedziałam zastanawiając się co tak dokładnie chce mu powiedzieć widziałam jego granatowy samochód parkujący koło trzepaka. podszedł do mnie siadając obok. - no słucham.. - warknął w moją stronę. nic nie odpowiedziałam. - Zocha, jechałem tu pół miasta, po nic ? - poparzyłam na niego - nie swataj mnie z nim. proszę cię. - powiedziałam chowając ipoda do kieszeni. - o czym ty mówisz.. - z zakłopotaniem popatrzył na mnie. - był dziś pod szkołą. myślał że do niego wrócę. - spojrzałam na niego lekko obrażona. - Wojtuś.. przecież to była twoja miłość jedna i jedyna. - wstał - od tak się odkochałaś. nie wierzę. - czułam jego dłonie na swoich barkach. - tak. - syknęłam wstając. oparłam się o poręczę czekając na to co powie. - mimo tego że to jest twój przyjaciel nie znaczy że muszę z nim być. - krzyknęłam. - nie chodzi o to ! - krzyknął tak głośno, że po raz pierwszy w życiu się go bałam.  - więc o co ! - krzyknęłam jeszcze głośniej. - on cie kocha. - złapał się za głowę. - nie wiem ty tego nie rozumiesz czy co.. takie trudne do pojęcia ? - wymachiwał przed mną swoimi rękami. - masz na myśli swoją reputacje a nie to czy ja będę szczęśliwa. - wiedziałam że uderzyłam w czuły punkt bo przyjaciele dla niego to cały świat. - cześć. - sięgnęłam po torbę leżącą obok chodząc po schodach. - nie jeszcze nie skończyliśmy. - szarpnął mnie za rękę. patrzyłam mu prosto w oczy, nie widziałam w nich tego samego chłopaka co wtedy, czułego miłego z zajebistym poczuciem humoru. - puść. ! - szarpnęłam zbiegając po schodach.
od progu krzyczałam słynne zdanie tego domu - jestem ! - dopiero po chwili zorientowałam się że nie ma nikogo. weszłam do kuchni w poszukiwaniu jedzenia. - pusto. - wymamrotałam zamykając lodówkę. weszłam do swojego pokoju wciągając na siebie czarne leginsy, białą bokserkę i długi szary wełniany sweter. sięgnęłam po pieniądze leżące na półce i wyszłam z domu trzymając torbę w ręku. weszłam do sklepu płacąc za kilka piw i paczkę papierosów. kilka chwil potem stałam przed drzwiami wielkiego domu Błażeja. - poratujesz ? - uśmiechnęłam się wskazując na torbę.

ms.inlove ♥ 
wiem, wiem, długo nic nie było.. przepraszam. 
wiecie szkoła i w ogóle, ale postaram się pisać  częściej. 
co do " pozory mylą "  to  na razie jest zawieszony. może kiedyś napiszę zakończenie.

opinie mile widziane niżej : *