wtorek, 27 marca 2012

23 Lipca

kolejne kilka dnia atrakcji, i coraz bliżej do wyjazdu do domu. obiecaliśmy po dzisiejszej wyprawie dzieciakom że jutro będzie jeszcze lepiej. cały dzień spędziliśmy na plaży. Magda też była z nami jednak nie ruszała się z ręcznika. wieczorem wyszliśmy tylko pochodzić po mieście. Paweł asekurował Magdę aby było jej jak najlepiej iść. zaliczyliśmy małą budkę z lodami i wróciliśmy do hotelu. późnym wieczorem wyszliśmy z Pawłem pochodzić po plaży. zamieniliśmy tylko kilka zdań w windzie i nic więcej. chodziliśmy brzegiem plaży czując lekkie fale odbijające się od naszych nóg. poczułam jego dłoń dotykającej mojej raz na jakiś czas. spojrzałam na niego posyłając lekki uśmiech. poczułam jego dłoń obejmującą moją talię. - obrażalska. - szepnął mi do ucha. nie zwróciłam na jego uwagę i szłam dalej. szliśmy dobre pół godziny. morze wyglądało jeszcze lepiej niż w ciągu dnia. lekkie fale obijały piasek. siedzieliśmy na piasku niedaleko brzegu, wpatrzona byłam w jego ciemne tęczówki. jednak nie myślałam o nim, tylko o Antku. byłam sama zła na siebie, że ja spędzam tu super dwa tygodnie nad morzem gdzie on nigdzie nie był. gdzie chciał by pojechać na pewno.  a tymczasem śpi za pewnie w towarzystwie meneli i mojej matki. - muszę znaleźć tanie mieszkanie. - wyszeptałam. podniosłam kolana aż do brody patrząc w przestrzeń. - miałaś zamieszkać z Antkiem u mnie.. - popatrzyłam na niego. nie wiedziałam czy aby tego na pewno chce. całe życie zależna od kogoś, jak nie od matki, to teraz od Heleny i teraz od niego. - chcesz utrzymywać mnie i mojego małego brata. - spytałam. na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - tak. - wyszeptał. - chce utrzymywać ciebie i twojego brata. - pocałował lekko moje usta. - znajdziesz pracę, będziesz zarabiać. wszystko będzie tak jak tego chcesz. nie będę ingerować w twoje plany, zrobisz co będziesz chciała. jednak chce uczestniczyć w życiu twojego brata i twoim. - nic nie odpowiedziałam, parłam swoją głowę o jego ramie. zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie jak to będzie za parę lat. wiedziałam co chce robić, chociaż nie ja jestem teraz najważniejsza tylko mój największy skarb na świecie.
- tak, oczywiście. - odpowiadał kolejno. - no tak za trzy dni. - i następnie kiwał głową. po piętnastu minutach odłożył telefon na łózko. obie byłyśmy wpatrzone w Pawła. - dzwoniła aby zapytać co i jak. - uśmiechnął się - przypomniała że za trzy dni jedziemy z powrotem i tak dalej. - usiadł obok mnie. - była u Antka, wszystko dobrze. - uśmiechnął się. - ta wasza sąsiadka się jak na razie nim opiekuję. - patrzył mi w oczy. - a ma ... ? - nie przeszło mi to słowo przez gardło. - nie było jej w domu. od kilku dni jej nie ma. - wstałam udałam się do łazienki. wzięłam szybki prysznic lekko podmalowałam oczy i założyłam na siebie czyste ciuchy. sięgnęłam po torebkę wychodząc z pokoju. - idę na dół. idę zebrać wszystkich. - dodałam. zamknęłam drzwi, odeszłam kawałek i ssunęłąm się po ścianie. czułam jak do oczu napływają mi kolejno łzy. słyszałam tylko dźwięk windy i wibrację telefonu. wstałam otarłam z policzka łzy i zbiegłam po schodach piętro niżej. 
od Olka : zabieram młodego na wesołe miasteczko. baw się dobrze. : *
na samą myśl o tym że ma z kim spędzać czas pojawił się uśmiech na mojej twarzy. pukałam kolejno do pokoi dając znać że idziemy. spotkałam się z Pawłem i Magdą. szłam z dzieciakami które wypytywały gdzie dziś idziemy. spojrzałam na Pawła. ukucnął przed nimi tłumacząc dzisiejsze atrakcje. wyszliśmy z hotelu udając się w głąb miasta. niedaleko od naszego hotelu mieliśmy wynajęty statek którym mieliśmy pływać. przy porcie zapoznaliśmy się z naszym przewodnikiem i weszliśmy na pokład. zajęliśmy miejsca wskazane przez kapitana. wręczył on kilka czapek kapitana statku dzieciakom. każde z osobna z dzieci wsłuchiwało się w opowieści przewodnika na temat starego Gdańska. na pokładzie można było również kupić pamiątki z nim związane. zapłaciłam za miniaturkę statku i zapakowałam ją do torebki. poczułam jego oddech na swoim policzku. - ja też coś mam. - wyszeptał. spojrzałam na czapkę kapitana którą trzymał w ręce. - dla Antka oczywiście. - stanął obok mnie płacąc za nią. kiedy wręczał pieniądze pani za ladą widziałam ten szczery uśmiech który uwielbiałam.
do Olka : Oluś. :* dziękuję ci bardzo. ja też mam coś dla ciebie no i dla Antka oczywiście. wracamy za dwa dni. 
wysłałam esemesa, po czym schowałam telefon z powrotem do torebki. szliśmy uliczkami Gdańska trzymając się za ręce nie zwracając uwagi na nic ani nikogo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz