poniedziałek, 13 lutego 2012

XI

- dobra niech będzie. - wrzuciłam kolejną parę spodenek do koszyka. - idziemy. - wskazałam palcem na kasy kiedy Laura jeszcze wybierała jakieś koszulki. - małpo no chodź. - krzyknęłam aż się oglądnęła za siebie czy to na pewno o nią chodzi. chwilę potem dumne z udanych zakupów wychodziłyśmy ze sklepu. - kawa. - powiedziałyśmy chórem udając się do kawiarni. zamówiłyśmy standardowo dwa razy latte poszukując miejsca. kiedy Laura poszła zająć miejsca ja czekałam na kawę. dobiegający zapach był nieziemski. pachniało kawą i mlekiem. moje rozmyślenia przerwała ekspedientka prosząc o należność. - cześć. - usłyszałam znajomy głos. wypowiedział to słowo strasznie nie pewnie. stał obok mnie, patrzyłam na niego. sam nie wiedział co ma ze sobą zrobić, patrzyć na mnie czy odejść. - hej. - uśmiechnęłam się sięgając po tackę. odeszłam w dal pomieszczenia. usiadłam na miejscu szukając go w grupie ludzi stojących przy ladzie. - a Dawid z nami jedzie ? - zapytałam starając się ukryć mimowolnie pojawiający się uśmiech na mojej twarzy. - jedzie. chyba. - odpowiedziała wpatrując się w ekran telefonu. chwilę potem skojarzyła dopiero moje pytanie z uśmiechem na mojej twarzy. - pij i idziemy. - popędzałam ją. - Kuba obiecał że będzie. miał gadać z Bartkiem.. - odtworzyłam sobie kilka razy to co powiedziała kiedy Laura odebrała telefon. - jestem w kawiarni z dupą mą. - zaśmiała się. - to chodźcie. - szturchnęła mnie w ramie. - Dawid z Kubą zaraz będą. - odłożyła telefon na stolik robiąc miejsce dla chłopaków. - Dawid. - wyszeptałam sięgając po telefon.
do Dawida : może tym razem nie uciekniesz. 
siedzieliśmy tam z dobre pół godziny. Laura z Kuba udali się w stronę parkingu gdzie zaparkował. Dawid zaprzeczał że pojedzie z nimi, tłumaczył się że ma jakieś sprawy do załatwienia w centrum. ja zatem protestowałam. kazałam jechać im do domu i powtarzałam że pojadę autobusem. kiedy wychodzili Laura odwróciła się puszczając mi oczko pomachałam jej na pożegnanie odwracając się na pięcie. - odprowadzę cię. - powiedział sięgając po torby z zakupami. - dobrze. - oddałam je mimowolnie. weszłam do drogerii kupując fluid matujący, krem do opalania, granatowy i turkusowy lakier do paznokci i jeszcze kilka innych drobiazgów. Dawid chodził za mną krok w krok. wyszliśmy ze sklepu nadal nic nie mówiąc. - czemu się nie odzywałeś przez ten cały czas ? - przełknęłam ślinę zaraz po tym co powiedziałam. cała scena z imprezy wróciła jak bumerang. - twój brat.. - zaczął - mój brat nie jest moim ojcem, jest tylko moim bratem i on se gadać może. - sięgnęłam po torby udając się na przystanek. podbiegł do mnie zatrzymując mnie - a chciałabyś ? - patrzył mi prosto w oczy. - chodź. - objęłam go i szliśmy razem dalej.
- córciu, tylko niczego nie zapomnij. - biegała koło mnie jak koło dziecka. - mamo. ! - siadłam na łóżku - nie pakuj mi tego. - zaczęłam wyciągać kolejno jakieś rzeczy. - nie potrzebne mi to. - uśmiechnęłam się. protestowała jeszcze chwilę że ciepłe ciuchy mi się przydadzą. kiedy jej obiecałam że zapakuję baggy i ciepłą bluzę wtedy się uspokoiła. późnym wieczorem byłam spakowana. jeszcze rano tylko nie zapomnieć o ładowarkach, kosmetykach i jesteśmy gotowi do drogi. zgodnie ze mną Bartek tak samo był spakowany przed północą. Wiktoria pojechała dwa tygodnie temu, z wielkim smutkiem żegnała się z bratem. siedzieliśmy u niego w pokoju oglądając jakiś durny film. wyszłam z jego pokoju około drugiej nad ranem a Kuba miał przyjechać o siódmej.
- to się wyśpisz. - mamrotałam kładąc się do łóżka. 
zgodnie z planem, Kuba pojawił się u mnie w domu na siódmą. zbiegłam na dół wiedząc że przeze mnie wyjedziemy za późno. słyszałam kazanie mamy jak schodziłam po schodach, aby Kuba jechał powoli, bo inaczej nas wszystkich pozabija, a no i że mamy nic nie pić chyba że po jednym piwie. - jedziemy. - weszłam do kuchni. - pojedziecie jak zjesz. - wręczyła mi talerz z kanapkami. w towarzystwie szukałam Dawida. - jest. - pomyślałam widząc go siedzącego po drugiej stronie stołu. Bartek pakował swoją i moją torbę do samochodu. pożegnałam się z rodzicami wychodząc z domu. jechaliśmy z Laurą, Kubą no i Dawidem bo Błażej z Łukaszem już czekali na nas na miejscu. Błażej chciał być jeszcze na miejscu zanim ciotka wyjedzie.chłopaki obiecali że dwie godziny będziemy na miejscu.

ms.inlove 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz