piątek, 17 lutego 2012

XV

stałam w kuchni przy blacie. smarowałam kilka kromek chleba masłem. ułożyłam te czyste i posmarowane na wielkim talerzu. sięgnęłam po kilka mniejszych talerzyków wykładając na nich wędlinę z serem i pokrojonego pomidora. postawiłam wszystko na stole. - to tylko koleżanka. - widziałam jak patrzy mi na ręce. - Zośka, Agata to tylko koleżanka. zrozum. - patrzyłam na niego i nie wierzyłam w to co mówi. tłumaczy mi się z jakiś głupot. złapał mnie za nadgarstek. dalej nic nie mówiłam. patrzyłam w jego niebieskie oczy, szukając choć krztynę szczęścia. -  Bartek.. ta Agata koleżanka czy nie to nie ma znaczenia. - uśmiechnęłam się. sięgnęłam do lodówki po słoik nutelli i dzbanek z sokiem pomarańczowym. - ładna i bardzo miła. ta Agata. - usiadłam przy stole sięgając po kromkę chleba. - kto to Agata !? - z hukiem do kuchni weszła Laura w towarzystwie Łukasza. Bartek usiadł przy stole nic nie mówiąc. - Agata, Bartuś pochwal się. - szturchnął go Łukasz. - koleżanka, nam też się tak tłumaczył. hmm.. chyba bardzo dobra koleżanka co ? - wszyscy zebrani przy stole się zaśmiali. na twarzy Bartka, widziałam pojawiające się rumieńce i lekki uśmiech.
po śniadaniu Kuba zaproponował, abyśmy wszyscy wybrali się do centrum. wszystkim ten pomysł się spodobał. w pokoju pakowałam kilka potrzebnych drobiazgów do torebki. weszłam do pokoju gdzie spali chłopacy. - zaproś Agatę. - posłałam mu uśmiech. przy umówionym miejscu czekaliśmy tylko na Bartka. - zaraz przyjdzie. - zapewniałam zdenerwowanych chłopaków. - co ty kombinujesz ? - spytała. - zobaczysz. - pomachałam biegnącym dwóm osobom. - są już. - wszyscy z towarzystwa poznali Agatę i byliśmy gotowi do wyprawy. całą drogę ja razem z Laura zamęczałyśmy Agatę pytaniami. okazało się że pochodzi z naszego miasta, ma dziewiętnaście lat i ma trzech braci. - uu, ładni ? - Laura wtrąciła swoje pytanie. Agata od razu  odpowiedziała zaspokajając Laurę - ładni to może i są, ale też zajęci. - zaśmiałyśmy się wszystkie trzy. chodziliśmy po mieście dobre kilka godzin. ja przyklejona do aparatu każdemu z kolei robiłam po kilka zdjęć. jak to my dziewczyny wstępowałyśmy do każdego sklepu po kolei. - idealny dzień, na idealną wyprawę. - powiedziałam całując Dawida w policzek. doszliśmy do domu w bardzo wolnym tempie. Bartek odszedł kawałek przed nami z Agatą, chwilę potem nie było ich widać. - Zośka, chodź ze mną. - puściłam rękę Dawida dając mu moją torebkę. - niedługo wrócę. - pocałował mnie i puścił. szliśmy z Błażejem w głąb plaży. - Błażej.. - powiedziałam widząc jego zmartwioną minę. - nawet nie pytaj.. - powiedział siadając na skałce. - wiesz.. zawsze tu przychodziłem z mamą. każdego lata tu przyjeżdżaliśmy. każdego. rok w rok. - miałam wrażenie jak by głos mu się łamał. w kieszeni poczułam wibrację telefonu. wyciągnęłam żeby zerknąć kto dzwoni. na wyświetlaczy pojawiło się ' mamuśka < 3 '. nie odebrałam, schowałam go z powrotem do kieszeni. wiedziałam że mój przyjaciel mnie teraz potrzebuje. - zadzwonił, powiedział mi i się rozłączył. nie wiem czy nie może lub nie wie jak mi to powiedzieć czy co do cholery ! - krzyknął. - czekaj, chyba czegoś nie rozumiem.. - zanim zdążyłam wypowiedzieć zdanie Błażej już mówił o co chodzi. - miała wypadek, jest w szpitalu. nie wiem co mam robić. wracać do domu czy co. nie wiem. - położył swoją głowę na moich kolanach. na co dzień udaje twardziela, takiego jak jest Łukasz. jednak wiem że taki nie jest, czasem potrafi być jak małe dziecko. w szczególności w takich sprawach zamienia się w małe dziecko. głaskałam go po głowie kiedy opowiadał mi z detalami wypadek jego mamy. - potrącił ją samochód. miała być u  babci. teraz jest w szpitalu, po kilku operacjach. ojciec był przy niej od kiedy się dowiedział, a mi zadzwonił i powiedział jakieś pół godziny temu. lekarze nie chcą jej wybudzić ze śpiączki, nie wiadomo dlaczego.. - patrzył na mnie zaszklonymi oczami. - wracaj. -przytuliłam go do siebie. - mama cię potrzebuje. - czułam jak mi spływa kilka łez po policzku. otarłam je jak jego ciało było przyklejone do mojego. - chodź. - wstałam trzymając go za rękę. weszliśmy do domu nie zwracając uwagi na resztę domowników. weszliśmy do pokoju w którym spał. - pomogę ci. - sięgnęłam po jego ciuchy z szuflady układając je do torby. - pojadę z tobą. - po raz kolejny to powtarzałam. - nie ! - wszedł do pokoju trzymając kosmetyczkę z swoimi kosmetykami. - wypadek mamy, może zepsuć mi wakacje ale nie tobie. - próbował się uśmiechnąć jednak nic z tego. - chociaż odwieziemy cię z Kubą na dworzec. - nie czekałam nawet na jego tak czy nie, wyszłam z pokoju szukając Kuby. - zawieziesz Błażeja na dworzec co ? - chwilę staliśmy w kuchni, ogółem mu wytłumaczyłam co się stało. podeszłam do Dawida sięgając po moją torebkę. na jego pytanie rzuciłam tylko - potem. - i wyszliśmy z domu.
- masz mi zadzwonić jak będziesz w domu ! rozumiesz. - trzymałam go za barki, mówiłam tak aby zrozumiał. - zadzwonię. nie martw się. dojadę. - pocałowałam go w policzek. kiedy chłopacy się żegnali prosiłam go aby nie zapomniał dać nam znać jak będzie na miejscu. bez znaczenia o której dojedzie. - trzymaj się. - dodałam kiedy wchodził do pociągu.
jak wróciliśmy do domu, wszyscy już spali. przynajmniej nam się tak wydawało. spojrzałam na zegarek było kilka minut przed północą. weszliśmy do domu, Kuba udał się do pokoju a ja usiadłam na kanapie obok Dawida. oparłam swoją głowę o jego ramię. - skarbie.. - zaczął. - nic. wszystko dobrze. - pocałowałam go. następnie udałam się do swojego pokoju. Laura spała, ja położyłam się na łóżku przeglądając dzisiejsze zdjęcia. w śród wszystkich odróżniało się tylko jedno. Agaty i Bartka. jako jedyni nie zwracali na mnie uwagi,  wyglądali na nim naturalnie. nie to co reszta, stroili głupie i dziwaczne miny. chociaż moje wspólne zdjęcie z Dawidem tez jest ładne, ale chyba to jedyne ulubione z wakacji to całej naszej paczki wliczając Agatę - oczywiście.

ms.inlove 
i jak ? :D


1 komentarz: