niedziela, 12 lutego 2012

X

wszystko przebiegało z nieokreśloną szybkością. ktoś wyprowadził mnie z pokoju po tym jak Wojtek odepchnął mnie od Dawida. stałam w przedpokoju patrząc jak skaczą sobie do gardeł. widziałam złość w oczach Wojtka. w tle nie było słychać już żadnej muzyki tylko krzyki różnych osób ' dajcie sobie spokoju. '. przed moimi oczami mignął mi tylko Bartek rozdzielając ich obojga jeszcze chwilę oboje coś do siebie gadali. popatrzyłam za siebie, dając znać że tak jak mnie trzyma to boli. długi nic nie mówiąc uśmiechnął się przytulając mnie do siebie. starałam się wyrwać ale nic z tego. Bartek wydarł się na nich obojga i kazał trzymać ode mnie z daleka. popatrzył tylko w moją stronę. ' pięknie wyglądam ' pomyślałam, ocierając policzki. dodał jeszcze tylko że to oni zepsuli tą całą imprezę. Bartek sięgnął po moją marynarkę i torebkę przejmując mnie od długiego. zaraz za nami wyszedł Błażej. - odprowadzę ją. - powiedział kiedy wchodziliśmy do windy. - wybacz nie tym razem. - Bartek zamknął bordowe drzwi od windy. przysunął mnie do siebie, szepcząc coś do ucha. - nie płacz - głaskał mnie po głowie. wtuliłam się w niego, chciałam być już w domu. przed klatką wykonał połączenie i prosząc o taksówkę na podany adres patrzył na mnie jak by coś zrozumiał. siedziałam na ławce zastanawiając się o czym teraz myśli. nie usiadł obok mnie, nawet nie stanął blisko ławki. odszedł kawałek w stronę parkingu wypatrując taksówkę. - chodź. - był oschły, jak nie on. usiadł z przodu podając kierowcy adres docelowy. siedziałam wpatrując się w gwiazdy ocierając kolejno łzy.


kilka tygodni później. 

kolejne kilka tygodni minęły spokojnie. szkoła, dom, park i tak w kółko. Laura dzwoniła do mnie non stop starając się wyciągnąć mnie na wakacyjne zakupy. za każdym razem odmawiałam. za rozkazem Bartka obaj chłopacy trzymali się ode mnie z daleka. Dawid omijał mnie w szkole, a Wojtka nie widziałam ani razu jak bywałam w parku. dwa może trzy dni po imprezie chciałam wyjaśnić z bratem że to co się stało nie powinno dotyczyć jego ani jego przyjaźni z Wojtkiem. po moich słowach wyszedł z domu i wrócił późnym wieczorem. Błażej przesiadywał ze mną cale dnie i nawet weekendy. poił mnie gorąca czekoladą i ledwo co dzielił się nutellą. na kalendarzu oboje zaznaczyliśmy ile jeszcze dni do wyjazdu na Łebę. planowany wyjazd to szósty Lipiec. oczywiście już wszystko jest załatwione z ciotką Błażeja, no i z naszymi rodzicami też. Bartek uparł się że jedzie z nami, jednak bez wiedźmy. ona postanowiła jechać do rodziców na wieś kiedy moi będą się grzać na  Karaibach - żyć nie umierać. nie mogę się doczekać tych wakacji. bez zależności jakie będą, a wiem że będą zajebiste. chce je i tyle. 

ms.inlove 
wybaczcie, że tak rzadko dodaje,
ale obiecuję teraz przez tydzień postaram się dodawać codziennie. 
ferie 




1 komentarz: