czwartek, 5 kwietnia 2012

28 Lipca

siedziałam obok jego łóżka, trzymając go za rękę. cały czas wpatrywałam się w jego twarz. liczyłam za każdym razem od początku każdą ranę na jego małej twarzy. kątem oka widziałam wchodzącego Pawła do sali. miał na sobie jakiś dziwny zielony płaszcz, chwilę potem skojarzyłam że mam taki sam. usiadł na łóżku patrząc mi w oczy. widział w nich wszystko, od strachu aż do zmęczenia. wręczył mi biały plastikowy kubeczek z zawartością. nie odezwał się ani słowem, spoglądał na mnie i na Antka. oparłam głowę na oparciu krzesła. zamknęłam oczy i zastanawiałam się jak się tu znalazłam.
- pamiętam tyle że pani Irenka do mnie dzwoniła. - wyszeptałam. - nic więcej. - upiłam łyk kawy.
Paweł patrzył na mnie i nadal nic nie mówił. czekałam aż coś z siebie wydusi. nienawidzę takiej ciszy.
- będzie dobrze. - na te słowa jestem uczulona. moja twarz momentalnie skierowana była w jego stronę. była na niej złość. - nie mów tak do mnie. - wydusiłam z siebie. odstawiłam kubek na szafkę obok. wyszłam z sali. usiadłam na krześle przed drzwiami czekając na lekarza. na widok starszego mężczyzny w białym kitlu podniosłam się z miejsca.
- więc tak. - zaczął. - nie ma potrzeby abyśmy go zostawiali w szpitalu. - spojrzał na mnie spod okularów.
- to mogę go dziś zabrać tak ? - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - tak. - odpowiedział i wręczył mi wypis. weszłam z powrotem do sali. ściągnęłam z siebie fartuch odkładając go na fotel. sięgnęłam po to torebkę. - mam wypis. - uśmiechnęłam się w stronę Pawła. Antek dalej spał. pocałowałam go lekko w policzek i oboje opuściliśmy szpital.
- weźmiemy twoje rzeczy i jedziemy do mnie. - pocałował mnie w policzek - tak a potem do matki. - sięgnęłam po jego dłoń.
- nie rycz ! - pocałowałam ją w policzek. - pod koniec sierpnia się widzimy ! - powiedziałam wychodząc z torbą w ręce. zanim wyszłam udałam się jeszcze do Heleny. podziękowałam jej za wszystko i życzyłam wszystkiego dobrego. następnie udałam się do Ewci.
- jadę już. - powiedziałam. - nie będę płakać. -  po tych słowach obie się uśmiechnęłyśmy. - cieszę się. - pocałowałam ją w policzek i opuściłam dom.
jechaliśmy z Pawłem jakieś pół godziny. wręczył mi plik kluczy. - do domu. - uśmiechnął się. weszliśmy do domy. zostawiłam torbę w pokoju na łóżku. kolejno wyciągałam z niej ciuchy. - potem. chodź. - sięgnęłam po torebkę i już nas nie było.
- pójdę sama. - wysiadłam z auta. - nie chciałam aby szedł ze mną. - byłem tam nie raz. - objął mnie w pasie.
na schodach spotkaliśmy panią Irenkę, która na mój widok uroniła kilka łez. - przyjdź potem po rzeczy brata. - pogłaskała mnie po głowie i ruszyła w stronę swojego mieszkania. staliśmy przed drzwiami. na drzwiach widniała 7.
- szczęśliwa. - pomyślałam. 
nacisnęłam na klamkę, wchodząc od domu. Paweł udał się do pokoju Antka pakując kilka rzecz ja przeszłam się po domu. naliczyłam trzech pijanych facetów w kuchni i kolejnych dwóch w salonie obok matki. szturchnęłam ledwo przytomną kobietę. udałam się do pokoju gdzie był Paweł. pomogłam mu pakować rzeczy. - chodź. - trzymałam mały plecak Antka w ręce. Paweł zbiegł na dół do samochodu a ja udałam się do pani Irenki. posiedziałam z nią chwilę w kuchni i przywitałam się z panem Henrykiem.
- tak idziesz ze mną. - pomagałam mu założyć koszulkę. - do Pawła. - wskazałam na niego. Antek mało mówił. uśmiechnął się tylko. wyszliśmy ze szpitala i jechaliśmy do domu. pokazaliśmy mu jego pokój. usiadł na łóżku i patrzył na mnie. usiałam obok niego.
- Agacia... - wyszeptał. zasygnalizowałam Pawłowi aby wyszedł z pokoju. - ja nie chce wracać do mamy. - wtulił się we mnie. - nie wrócisz obiecuję. - pocałowałam go w głowę.
wieczorem jak młody już spał my z Pawłem zastanawialiśmy się co teraz zrobić.
-możemy pojechać na jakieś małe wakacje, niech mały sobie użyje. non stop siedzi w czterech ścianach. - podał mi telefon. - dzwonił kilka razy. - powiedział. usiadłam bliżej niego. - wiem. musimy coś zrobić. - oparłam się o niego odpisując na mesa do Miki.

ms.inlove 
pisałam ten rozdział i myślałam że nigdy nie skończę, ale o to jest.





1 komentarz: